Biliński jest wypożyczony do Polkowic ze Śląska Wrocław. Umowa obowiązuje na rok, ale wrocławianie zastrzegli sobie prawo ściągnięcia go do siebie już po rundzie jesiennej. Młody napastnik przyszedł do klubu jako wzmocnienie ataku, ale inaugurujący mecz rozpoczął na ławce rezerwowych. Piłkarz nie jest tym jednak zawiedziony. - Taka była koncepcja trenera. Walczę o skład ze Zbyszkiem Grzybowskim, z Łęczną to on wyszedł od pierwszej minuty. Zbyszek w poprzednim sezonie strzelił 18 bramek, więc trener ma zaufanie do niego. Jest doświadczonym graczem, ale to nie oznacza, że nie ma na boisku miejsca dla nas obu - podkreślił Biliński.
Faktycznie już podczas pojedynku z Łęczną trener Nowak zastanawiał się nad wariantem gry dwójką napastników, którą mieli stanowić Biliński i Grzybowski. Ostatecznie zdecydował się zdjąć z boiska tego drugiego. - Była taka myśl, by po czerwonej kartce Nikitovicia zagrać dwójką atakujących, ale zdecydowałem się zaufać moim skrzydłowym. Liczyłem, że Łukasz Małkowski i Damian Piotrowski wsparci Kamilem Wacławczykiem zagrożą bramce jeszcze w końcówce spotkania - przyznał szkoleniowiec polkowickiego zespołu. Jednocześnie nie wykluczył możliwości, że w kolejnych meczach obaj wyjdą na boisko od pierwszej minuty.
Na pewno zawodnik Śląska Wrocław pokazał, że warto na niego stawiać. Potrzebuje jednak czasu, by jeszcze zgrać się z kolegami. W pierwszych kilku minutach po jego wejściu na murawę, pomocnicy go nie dostrzegali. Nie wynikało to jednak z braku zaufania. - Kwestia zgrania. Zagraliśmy raptem dwa czy trzy sparingi razem. Potrzeba czasu - wyjaśnił Biliński, po czym zaznaczył, że mocno wierzył w zwycięstwo - Jesteśmy beniaminkiem, ale to nie znaczy, że jesteśmy na straconej pozycji.
Wejście tego napastnika, docenił również bohater meczu z Łęczną, Damian Piotrowski. - Ciężko powiedzieć, co tak naprawdę nam pomogło. Na pewno czerwona kartka ułatwiła nam zadanie, ale też dobrą zmianę dał Kamil, który nam pomógł z przodu - powiedział skrzydłowy Górnika Polkowice.