Rozmowa tygodnia. Ryszard Tarasiewicz dla SportoweFakty.pl

Na dniach Ryszard Tarasiewicz przestanie być trenerem Śląska Wrocław. W rozmowie tygodnia dla portalu SportoweFakty.pl utalentowany szkoleniowiec mówi, komu będzie kibicować w przyszłym sezonie, zdradza swoje plany na przyszłość a także przewiduje, kto z obecnej kadry Śląska pozostanie w nowej drużynie.

Sebastian Staszewski: Razem z drużyną Śląska Wrocław awansował pan do ekstraklasy a już na dniach przestanie pan być trenerem zespołu. Które uczucie przeważa, radość czy złość?

Ryszard Tarasiewicz: - Przeważa radość, ale uczucia mam mieszane. Na pewno jestem zadowolony z postawy moich zawodników. Chłopaki pokazali, że potrafią grać w piłkę. Czy jestem zdenerwowany zwolnieniem? Raczej nie, bo z tym liczyłem się od dłuższego czasu. Wiedziałem, że stracę posadę trenera Śląska w momencie, kiedy na jaw wyszła sprawa fuzji. Mogę być zły na władze miasta, bo rozmowy, które wcześniej przeprowadzaliśmy, okazały się nic nie warte.

Chyba nie spodziewał się pan przychodząc do Wrocławia, że zostanie tak potraktowany?

- Nie spodziewałem się. Sądziłem, że nie jesteśmy dziećmi w piaskownicy, gdzie jeden zabierze drugiemu łopatkę i jest wielkie oburzenie. Myślałem. że rozmawiam z poważnymi ludźmi, którzy cenią sobie takie wartości jak godność, lojalność, życzliwość. No ale widocznie się przeliczyłem.

Ma pan do kogoś pretensje? Do prezesa Zbigniewa Drzymały, prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza a może do kogoś innego?

- Do prezesa Drzymały mam najmniejsze pretensje. Chciał zrobić fuzję, udało mu się i nawet powiem brawo, gratuluję. On złożył propozycję, a na propozycję zgodzić musi się druga strona. Ktoś kompetentny się zgodził. Resztę proszę dopowiedzieć sobie samemu. Władze miasta nie zachowały się w stosunku do mnie fair. Tak mogę to określić.

Gdyby przed sezonem wiedział pan, że Śląsk połączy się z Groclinem, zgodziłby się pan na objęcie posady trenera zespołu z Wrocławia?

- Gdybym wiedział jak potoczą się sprawy, też bym objął kadrę Śląska. Chciałem z tym klubem pracować. Mój stosunek do tej drużyny się nie zmienił. Gdybym wiedział o negocjacjach, z pewnością bym o nich nikomu nie powiedział, pracowałbym dalej, a gdyby przyszedł czas pożegnania, pożegnałbym się z piłkarzami. Takie rzeczy załatwia się na podstawie lojalności i zaufania. Wiedziałbym chociaż, na czym stoję. Na pewno nasza praca odbywałaby się na innych warunkach niż pracowałem przez ostatni rok.

Czego panu najbardziej żal odchodząc z Wrocławia?

- Przede wszystkim żal mi moich zawodników, którzy zasłużyli na to, aby swoich sił spróbować na boiskach ekstraklasy. Nie wszyscy zdążą się sprawdzić, bo sporo piłkarzy po prostu odejdzie lub będzie miało rozwiązane kontrakty. Chłopaki nie wiedzą nawet jaka będzie ich przyszłość.

Jak oceni pan fuzję Śląska z Groclinem? Zgoda na tą operację to dobre posunięcie władz miasta?

- Takie połączenie Śląskowi jest zdecydowanie niepotrzebne. Na markę trzeba sobie zapracować. Lepiej kupować biednie, ale godnie - powtarzałem to wielokrotnie. Śląsk ma ponad 60-letnią tradycję. Jeżeli Groclin, istniejący kilka lat, łączy się z ponad sześćdziesięcioletnią marką, jaką jest drużyna z Wrocławia to dla mnie osobiście jest coś nie tak.

Z drugiej strony prezes Drzymała niejako w posagu przywozi do Wrocławia kilku dobrych zawodników i europejskie puchary. Nie jest to wystarczająca rekompensata?

- Nie! Puchary są dla Groclinu. Piłkarze z Grodziska założą tylko koszulki Śląska i będą grać na jego stadionie. Śląsk nie będzie grać w europejskich pucharach.

Trener Groclinu Jacek Zieliński wysyłał na mecze Śląska swoich obserwatorów. Pan zadeklarował, że nie będzie jeździł do Grodziska obserwować spotkań miejscowej drużyny, bo klubem trenera Tarasiewicza jest Śląsk Wrocław. Pośrednio przez to dziś jest pan bezrobotny. Nie żal podjętej decyzji?

- Nie jest mi żal. Raz spotkałem się z prezesem Drzymałą i powiedziałem, jakie jest moje stanowisko. Mój klub grał we Wrocławiu, a nie w Grodzisku. Podjąłem decyzję, że nie będę nikogo wysyłać do obserwowania spotkań drużyny trenera Zielińskiego. Poza tym przy dzisiejszej technice spokojnie mogłem oglądać mecze dzięki transmisjom CANAL+. Absolutnie nie jest mi żal.

Kto według pana z obecnej kadry Śląska zostanie w nowej drużynie?

- Darek Sztylka, Łudziński, Gancarczykowie, bo oni są dobrymi piłkarzami i mają jeszcze kontrakty ze Śląskiem. Być może jeszcze Sebastian Dudek. Tak przynajmniej słyszałem, bo wiem tyle ile wiecie wy, dziennikarze. A może i jeszcze mniej.

Wrócę do osoby Jacka Zielińskiego. Jest to odpowiednia osoba do poprowadzenia nowego Śląska?

- Jacka nie znam za długo, ale kojarzę go jeszcze z czasów, kiedy był trenerem Piasta Gliwice. Mam o nim dobre zdanie. Uważam, że to sympatyczny i lojalny kolega. Co do jego warsztatu trenerskiego, to nie chcę oceniać.

Rozumiem, że w przyszłości nie będzie żadnych spięć na linii Tarasiewicz - Zieliński?

- Oczywiście, że żadnych spięć na linii Tarasiewicz - Zieliński nie będzie. Nie może być takich spięć, bo nie widzę do nich powodu. Nie widzę możliwości abyśmy mieli sobie dogryzać czy nie podawać ręki. Ta fuzja to nie jest wina Jacka ani moja. My najmniej zawiniliśmy.

Jaka będzie przyszłość trenera Ryszarda Tarasiewicza? Odpocznie pan od piłki, czy może szybki powrót do zawodu?

- W czwartek spotykam się z piłkarzami ostatni raz, na zakończenie sezonu. Mam trzy bilety na mecze grupowe Polaków na Euro, więc kilka dni spędzę w Austrii. Później zobaczymy. Ja jestem otwarty na wszelkie propozycje. Jeżeli takowe będą, to je rozważę i być może za dwa, trzy tygodnie obejmę nowy zespół.

Były już jakieś oferty?

- Powiem szczerze, że telefon włączyłem dopiero dziś i miał pan szczęście, że się ze mną umówił na rozmowę. Nie miałem ochoty rozmawiać, więc nie wiem czy dzwonili jacyś prezesi. Poczekajmy, na oferty przyjdzie jeszcze czas.

Zdecydowałby się pan w przyszłości na powrót do Wrocławia?

- Jeżeli będzie trzeba wrócić, to do Śląska wrócę i pięć i dziesięć razy. Praca w tym klubie to honor i nobilitacja. Dla mnie to zawsze klub numer jeden.

Wielokrotnie deklarował pan, że jest kibicem Śląska Wrocław. Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Dalej będzie pan kibicował zespołowi ze stadionu przy Oporowskiej?

- Nie wiem. Zobaczę jak to przełknę. Poza tym z pewnością będzie to nieprzyjemna sytuacja i dla trenera i zawodników, kiedy pojawię się na stadionie. Może dojść do małej, niepotrzebnej prowokacji. Prawda jest taka, że to już nie będzie ten sam Śląsk. Chyba będę kibicował drużynie wrocławskiej, a nie samemu Śląskowi Wrocław.

Komentarze (0)