Piłkarze Karabachu: Wisła wciąż jest faworytem

Mimo zwycięstwa 1:0 w pierwszym meczu 3. rundy eliminacji Ligi Europejskiej z Wisłą Kraków, piłkarze Karabachu Agdam bardzo ostrożnie wypowiadają się o swoich szansach na awans do fazy play-off rozgrywek.

Do czwartkowego rewanżu, który zostanie rozegrany na stadionie im. Tofika Bachramowa w Baku, Azerowie podchodzą z rezerwą. - Pomimo naszego zwycięstwa, Wisła to przecież wciąż Wisła. Jeśli byli faworytem przed pierwszym meczem, to nadal nimi są. Nie mamy większych szans od nich. Oceniam je pół na pół - mówi napastnik, Raut Alijew.

Podczas spotkania na Suchych Stawach Alijew był przez 68 minut jedynym nominalnym napastnikiem w drużynie Karabachu. Po tym czasie został zmieniony przez Vugara Nadirowa, który w pierwszym kontakcie z piłką zdobył zwycięską bramkę. Sam Alijew pomimo dobrej formy w czasie letnich przygotowań (9 bramek w 5 sparingach), w eliminacjach Ligi Europejskiej nie potrafił jeszcze pokonać bramkarza rywali. - Sam nie wiem czemu nie udaje mi się trafić do siatki. Jestem napastnikiem i moim zadaniem jest zdobywanie bramek. Na razie jednak wynagradzają mi to zwycięstwa drużyny.

Jeden z najbardziej doświadczonych graczy Karabachu, Emin Imamaliew sięgnął jeszcze pamięcią do pojedynku w Krakowie: - Zapowiadał się trudny pojedynek, ale dobrze rozpracowaliśmy rywali. W Europie nie ma już słabych drużyn, a my jesteśmy tego przykładem. Udowadniamy to już drugi raz z rzędu. Zrobiliśmy wszystko, by wrócić do domu z dobrym wynikiem.

30-letni skrzydłowy wyjaśnił dlaczego schodząc z murawy Suchych Stawów on i jego koledzy z drużyny byli w stonowanych nastrojach: - To dlatego, że nie udało nam się wygrać 3:0 albo 4:0. Po 1:0 za wcześnie jeszcze na euforię. Mamy tylko 30. proc. pewności na awans. W Baku będzie trudniej. Wisła jest naprawdę silna.

Alijew zaznacza, że kluczem do osiągnięcia fazy play-off nie będzie wcale obrona jednobramkowej zaliczki z pierwszego spotkania: - Musimy być aktywni w odbiorze piłki, nie możemy popełnić błędu. Ważniejsze jest jednak to, byśmy pierwsi zdobyli bramkę. Musimy strzelić gola, bo liczenie tylko na obronę wyniku jest naiwne.

Imamaliew, który pamięta wysokie porażki reprezentacji Azerbejdżanu i klubowych drużyn poniesione w meczach z biało-czerwonymi i przedstawicielami naszej ekstraklasy, liczy na przełamanie "polskiego kompleksu", ale nie chce niczego zapeszać. - Dopiero, kiedy przejdziemy Polaków, będziemy mogli tak mówić. Możemy grać teraz jak równy z równym z każdą drużyną, nie tylko z polską. Przed drugim meczem musimy wyciągnąć wnioski z błędów z Krakowa.

Źródło artykułu: