W pierwszym spotkaniu lechici również przegrali jedną bramką. Liczyli, że straty uda się odrobić w Poznaniu, ale na początku drugiej połowy stracili gola po rzucie karnym i wtedy jasne stało się, że pożegnają się z Ligą Mistrzów. - Po porażce w Pradze oczekiwaliśmy innej gry. Nie zagraliśmy dobrego meczu - nie ma złudzeń Artur Wichniarek, który przyznaje, że stracona bramka podłamała zespół. - Po straconej bramce piórka nam opadły, bo fakt jest taki, że nie strzelamy goli, a w tym momencie musieliśmy zdobyć aż trzy. Próbowaliśmy, ale się nie udało i na pewno jesteśmy na siebie źli, bo Spartę mogliśmy przejść.
W obu meczach Lech miał swoje sytuacje i gdyby wykorzystał część z nich przed bramkami zdobywanymi przez Czechów, to losy dwumeczu z pewnością potoczyłyby się inaczej. Prażanie nie byli dużo lepszym zespołem od Polaków, ale to im dopisało szczęście i zagrają w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. - W piłce nieważne jak się gra, ważne jest zdobywanie bramek. My po raz kolejny tego nie zrobiliśmy, w przeciwieństwie do rywala, dlatego odpadliśmy z tych rozgrywek. Nie tego oczekiwaliśmy w tym sezonie - dodaje napastnik Lecha.
Sporo kontrowersji wzbudził sędzia Fredy Fautrel. Francuz najpierw odgwizdał rzut karny, który był nieco wątpliwy, a potem niesłusznie wyrzucił z boiska Bartosza Bosackiego. Francuz ewidentnie się pogubił, bo oprócz kapitana Lecha, z boiska wyleciało w krótkim czasie dwóch zawodników Sparty. - Na pewno sędzia nam nie pomógł. Sytuację przy rzucie karnym widziałem z daleka i uważam, że sędzia mógł, ale nie musiał gwizdać. Niestety zdecydował się podyktować rzut karny i przegraliśmy 0:1. Taka jest piłka - opowiada Wichniarek.
Poznaniacy szybko muszą wyciągnąć wnioski z tego dwumeczu i skupić się na rozgrywkach ligowych, które rozpoczynają się już w najbliższy weekend. W połowie sierpnia lechici rozpoczną rywalizację w ostatniej fazie eliminacji Ligi Europejskiej. - Nie mamy czasu, żeby za długo rozpamiętywać odpadnięcie z Ligi Mistrzów, bo już w sobotę czeka nas mecz ligowy z Widzewem. Musimy ciężko pracować nad tym, aby nasza gra wyglądała lepiej, żebyśmy stwarzali sobie klarowne sytuacje i je wykorzystywali. Trzeba znaleźć receptę na tą naszą bolączkę - kontynuuje Wichniarek.
W sobotę Lech zmierzy się z Widzewem Łódź, w którym "Wichniar" grał przez dwa i pół roku. - Nie jest to dla mnie żaden szczególny mecz - szybko ucina pojawiające się podteksty.