Azerowie losy awansu do fazy play-off eliminacji Ligi Europejskiej rozstrzygnęli już w pierwszej połowie, aplikując krakowianom trzy trafienia. Wisła w tym czasie nie zagroziła nawet bramce strzeżonej przez Farhada Walijewa. - W pierwszej połowie Karabach nie dał możliwości na stworzenie jakiejkolwiek szansy. W drugiej części graliśmy lepiej, ale to nie było wystarczające do przejścia takiego rywala - tłumaczy "Żuraw".
Odpadnięcie Wisły jest tym bardziej bolesne, że Azerowie rozmontowali drużynę Henryka Kasperczaka praktycznie w 7 minut. - To naprawdę okropne. Karabach nie jest przecież aż tak mocny. Były różnice w przygotowaniu fizycznym, nastawieniu. W drugiej połowie graliśmy dużo lepiej i mogliśmy wyrównać - komentuje były reprezentant Polski.
Przepytywany przez azerskich dziennikarzy Żurawski nie chciał indywidualnie wyróżniać żadnego z rywali: - Cała drużyna grała dobrze. Każdy piłkarz wiedział, co ma robić na boisku i robił to ze wszystkich sił. Wychowanek Warty Poznań przyznał, że na rewanż do Azerbejdżanu leciał z myślą o awansie, nawet mimo porażki w pierwszym meczu. - Oczywiście, że nie spodziewałem się, iż przegramy oba spotkania. Nawet lecąc do Baku, wierzyłem, że możemy awansować do kolejnej rundy.
Napastnik Wisły zgodził się z sugestią, że w rozgrywkach pozostał zespół lepszy. - Pewnie tak. U siebie mieliśmy więcej szans, ale tutaj w pierwszej połowie Karabach nie pozwolił nam na nic. Grał szybko, dobrze taktycznie. Teraz po prostu wrócimy do domu i będziemy przygotowywać się do kolejnego meczu - zakończył "Żuraw".
Ekipa krakowskiej Wisły w piątek nad ranem wylądowała na lotnisku w Balicach. Na godzinę 14:00 tego samego dnia Henryk Kasperczak zarządził trening.