Zamieszanie przy Okrzei: przerwy w meczu i gaz, który "pomylił" adresatów

Spotkanie Piasta Gliwice z GKS-em Katowice na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego budziło emocje. Nie jest tajemnicą, że kibice obu zespołów delikatnie mówiąc za sobą nie przepadają. Piątkowe starcie między tymi ekipami było meczem o podwyższonym stopniu ryzyka. Obawy się potwierdziły.

Niemal od początku spotkania fani obu jedenastek zamiast wspierać swoich pupili, obrzucali się wyzwiskami. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. W przerwie meczu zaszaleli kibice przyjezdnych i ochrona zdecydowała się użyć gazu pieprzowego, a że akurat wiał wiatr, oberwało się grzecznie siedzącym na krzesełkach kibicom z trybuny sąsiedniej i… dziennikarzom.

Na tym nie koniec "cyrku" przy Okrzei. Druga połowa rozpoczęła się z opóźnieniem, bo… kibice Gieksy nie chcieli zdjąć z ogrodzenia transparentu: "Popkorn, gdzie jesteś? Wszystkiego najlepszego". - Dopóki napis nie zniknie, spotkanie wznowione nie zostanie - ogłosił decyzję delegata PZPN spiker gliwickiego klubu. Ten komunikat nie wywarł najmniejszego wrażenia na fanach z Katowic. Transparent nadal wisiał tam, gdzie go powieszono, a gwizdek sędziego i tak zabrzmiał. Delegat, nie chcąc w nieskończoność przeciągać przerwy, w końcu ustąpił. Na klub z Bukowej mogą jednak zostać nałożone kary za… złamanie regulaminu. Problem w tym, że adresatem tych życzeń był wstępujący w związek małżeński kibic katowickiego zespołu.

Z minuty na minutę sytuacja na stadionie była coraz bardziej napięta. Po godzinie gry fani Piasta próbowali się przedostać w stronę sektora gości i… starli się z ochroną. W efekcie znowu użyto gazu pieprzowego. Tym razem z takim skutkiem, że mecz musiał zostać przerwany! Substancja lotna tak się rozniosła po stadionie, że dotarła do arbitra liniowego i przebywających w pobliżu zawodników obu ekip. Ci nie byli w stanie kontynuować gry. Mecz udało się wznowić, ale te pauzy dobrze na jakość widowiska nie wpłynęły. - Przerwy były dla obu zespołów. Nie ma co szukać usprawiedliwień. Przegraliśmy to spotkanie, bo w drugiej połowie nie istnieliśmy - skomentował całe zamieszanie Adrian Napierała.

Gaz pieprzowy, który do końca spotkania unosił się w powietrzu, skutecznie wypłoszył z trybun niektórych widzów. Najbardziej załamany tym faktem był Sławomir Szary. Żona obrońcy Piasta w obawie o syna wcześniej wyszła ze stadionu i… przegapiła bramkę swojego małżonka.

Źródło artykułu: