Spokojny początek w ukropie
Słupki rtęci w cieniu wskazywały 36 stopni - w tak beznadziejnych warunkach przyszło kibicom oglądać spotkanie 2. kolejki ekstraklasy. Nic dziwnego, że na początku żadna z drużyn nie kwapiła się do odważniejszych ataków, bojąc się, że do końca spotkania nie starczy jej sił. W premierowym kwadransie bliski szczęścia był jedynie Maciej Małkowski, którego uderzenie przeniósł nad poprzeczką Grzegorz Sandomierski.
Klasa Frankowskiego
W 17. minucie wydawało się, że żółto-czerwoni obejmą prowadzenie. Rafał Grzyb podał do Kamila Grosickiego, który miał do wyboru dwie opcje - albo strzelać, albo podawać. Wybrał tą drugą, jednak uczynił to na tyle niedokładnie, że jeden z bełchatowskich stoperów zdołał wybić piłkę. Chwilę później Jaga objęła prowadzenie. Fantastyczną indywidualną akcję przeprowadził Tomasz Kupisz - wpierw założył "siatkę" Grzegorzowi Fonfarze, by po chwili zostać wycięty równo z trawą w polu karnym przez Grzegorza Barana. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna: rzut karny. "Jedenastkę" pewnym strzałem z "wapna" wykorzystał Tomasz Frankowski i tym samym ożywił stadion przy Słonecznej.
Po chwili szansę na wyrównanie zmarnował Janusz Gol. Pomocnik GKS przestrzelił z bliskiej odległości. Jak się trafia do siatki pokazał mu po raz drugi Frankowski. "Franek" otrzymał znakomite podanie od Grosickiego i nie dał najmniejszych szans Łukaszowi Sapeli. Zanim piłka wpadła od bramki, odbiła się po drodze jeszcze od poprzeczki.
Niespodziewany gol
Gdy wydawało się, że żółto-czerwoni kontrolują boiskowe wydarzenia GKS strzelił kontaktową bramkę. Po wyrzucie z autu piłki nie sięgnął Andrius Skerla i Marcin Żewłakow bez problemu pokonał Sandomierskiego.
Po zmianie stron do odważniejszych ataków ruszyli Brunatni, lecz ich zapędy kończyły się przed polem karnym jagiellońskiej bramki.
Wejście smoka
Wynik w drugiej połowie Jagiellonia miała pod kontrolą. Białostoczanie nie dopuszczali rywali do sytuacji podbramkowych. GKS, który w ubiegłym sezonie uplasował się na koniec sezonu wyżej od Jagi, w sobotę nie istniał.
Rezultat spotkania ustalił kwadrans po wejściu na boisko Maciej Makuszewski. Młody zawodnik otrzymał znakomite podanie od Alexisa Norambueny, z łatwością uwolnił się spod opieki Jacka Popka, i mocnym strzałem ustalił wynik spotkania.
W końcówce okazję na podwyższenie miał jeszcze Frankowski, jednak mając przed sobą niemal pustą bramkę trafił w ofiarnie interweniującego Sapelę.
Jagiellonia Białystok - GKS Bełchatów 3:1 (2:1)
1:0 - Frankowski (k.) 20'
2:0 - Frankowski 30'
2:1 - Żewłakow 39'
3:1 - Makuszewski 76'
Jagiellonia Białystok: Sandomierski - Norambuena, Skerla, Cionek, Lato - Grosicki, Hermes, Grzyb (57' Kašćelan), Kupisz - M. Burkhardt (61' Makuszewski) - Frankowski (90+1' B. Pawłowski).
GKS Bełchatów: Sapela - Fonfara, Tanevski, Lacić, Popek - Wróbel (60' Vinícius), G. Baran, Gol (46' Cetnarski), Poźniak, Małkowski - Marcin Żewłakow (66' Kuświk).
Żółta kartka: Norambuena (Jagiellonia).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 5.200.
Ocena Jagiellonii:: 4. Białostoczanie mimo niesprzyjających warunków rozegrali znakomite spotkanie. Jeżeli w kolejnych spotkaniach będą prezentować tak wysoką jakość, mogą namieszać w czołówce ekstraklasy.
Ocena GKS: 2. GKS nie miał argumentów, aby przeciwstawić się Jagiellonii. Bełchatowianie starali się wieloma sposobami stwarzać okazje bramkowe, jednak mieli z tym olbrzymie problemy.