Głowacki zatrzyma Liverpool na Anfield Road?

Doniesienia o powrocie do reprezentacji Polski nie powinny rozpraszać Arkadiusza Głowackiego, którego w czwartkowy wieczór czeka jedno z najważniejszych spotkań w karierze - jego Trabzonspor powalczy o awans do Ligi Europejskiej ze słynnym FC Liverpoolem.

Dla Głowackiego potyczka z The Reds będzie trzecim oficjalnym występem w klubie z Trabzonu. Dotąd były Wiślak radzi sobie wybornie: najpierw 90 minut w wygranym meczu o Superpuchar Turcji 3:0 z Bursasporem, później ligowe spotkanie w pełnym wymiarze czasowym z Ankaragucu (2:0). Dwa pojedynki bez straty gola najlepiej świadczą o aktualnej formie środkowego defensora, któremu po raz pierwszy powołanie do reprezentacji postanowił wysłać Franciszek Smuda.

Przed dwoma laty popularny "Głowa" wystąpił w sparingu Wisły Kraków z Liverpoolem zakończonym remisem 1:1. Jednak rywalizacja o ogromną stawkę na Anfield Road będzie z pewnością dla 31-latka o wiele większym przeżyciem. Atmosferę podgrzewa trener Turków. - Liverpool to wielki klub, dlatego musimy ciężko pracować, aby sprawić niespodziankę. I właśnie to robimy. Ten mecz to dla nas przedwczesny finał - oświadczył Senol Gunes, który przypomniał, że w 1976 roku strzegł bramki Trabzonsporu w wygranym 1:0 wyjazdowym pojedynku z Liverpoolem w Pucharze UEFA.

Zdecydowanym faworytem angielsko-tureckiej konfrontacji pozostaje ekipa Roy'a Hodgsona. Postawienie złotówki na tryumf Głowackiego i kolegów warte może być nawet 13 razy więcej! Wydaje się jednak, że, jeżeli liverpoolczycy (być może z Fernando Torresem w pierwszym składzie) zlekceważą Turków, czekać może ich bardzo niemiłe rozczarowanie. Początek czwartkowej rywalizacji o 20.45.

Źródło artykułu: