W meczu z poznańską Wartą Łódzki Klub Sportowy prowadził po golu Krzysztofa Mączyńskiego, jednak po przerwie zobaczyliśmy zespół z Łodzi w zdecydowanie gorszej wersji. Zieloni najpierw odrobili straty, a później wbili Bogusławowi Wyparle jeszcze trzy gole. To była pierwsza porażka łodzian w tym sezonie i od razu tak dotkliwa. Z kolei w przedostatniej kolejce podopieczni Andrzeja Pyrdoła prowadzili 2:0 po golach Marcina Mięciela, by później zremisować i w efekcie stracić pewne zwycięstwo w prestiżowym meczu. - Niestety po raz kolejny potwierdza się dziwna prawidłowość. Prowadzimy do przerwy, a w drugich 45 minutach tracimy prowadzenie, chociaż zakładamy sobie, że spokojnie utrzymamy korzystny rezultat i ewentualnie `coś` dołożymy - analizuje Marcin Adamski.
Efekt tych niezrealizowanych zamierzeń trenera Pyrdoła jest opłakany. W ostatnich dwóch meczach ŁKS dał sobie wbić aż sześć goli i wszystkie w drugiej połowie. Jaka może być przyczyna tak słabej postawy w dwóch tygodniach defensywy, w której Marcin Adamski, czy Mariusz Mowlik, a w bramce stoi Bogusław Wyparło? Głos zabiera kapitan łodzian. – To przede wszystkim przez głupie i wręcz dziecinne błędy indywidualne i pomyłki w kryciu. Tracimy na stadionie w Poznaniu cztery gole, a z Piastem dwa – ocenia surowo postawę swoją i kolegów Adamski.
W futbolu po dotkliwych porażkach lub remisowaniu już wygranych meczów, zawsze przychodzi moment zastanowienia i analizy. Adamski, jako jeden z bardziej doświadczonych piłkarzy trenera Pyrdoła, wie, że w końcu musi z kolegami znaleźć wspólny język. Tym bardziej, że cel, czyli awans do elity, nie będzie łatwy do zrealizowania. - Z taką grą, jak w meczu z Wartą nie możemy w ogóle myśleć o promocji do ekstraklasy. Musimy szybko poprawić naszą dyspozycję, znaleźć zrozumienie w zespole - deklaruje Adamski.
Żeby osiągnąć wymarzony rezultat, pretendent do awansu musi pokonywać takich ligowych średniaków, jak Warta Poznań, czy Górnik Łęczna. Póki co, to jednak Warta `ma na rozkładzie` Łódzki Klub Sportowy, a nie odwrotnie. Aby dotrzymać towarzystwa sąsiadom z czuba tabeli, Mięciel i spółka bez dwóch zdań muszą więc pokonać zespół z Lubelszczyzny. - W żadnym meczu nie możemy być pewni zwycięstwa, bo dopisywanie sobie punktów przed rywalizacją może być zgubne. Mieliśmy pokonać Piasta i Wartę, ale zamiast sześciu oczek mamy jedno. Mogę zagwarantować, że zrobimy wszystko, by cierpliwie gromadzić punkty i wygrywać. Cel się nie zmienia, ale mamy świadomość, że wiele zespołów chciałoby odnieść ten sukces - tłumaczy kapitan drużyny z Alei Unii Lubelskiej 2.
Obrońca w dzień meczu z Wartą obchodził urodziny. - Jeszcze nie miałem tak smutnych urodzin, chyba były najgorsze z dotychczas obchodzonych. To dość wstydliwa porażka - dodaje smutny jubilat.