Maaskant przeprowadził z wiślakami cztery treningi, w czasie których największy nacisk kładł na panowanie nad piłką i prowadzenie ataku pozycyjnego. - Przychodząc do Wisły wiedziałem o pewnych problem. Oczywiście nie mogłem ich rozwiązać w kilka treningów, ale pracujemy nad tym ciągle. Staraliśmy się wyjaśnić piłkarzom drogę, którą chcemy iść. Na dwóch ostatnich treningach zawodnicy pracowali naprawdę ciężko - mówi Holender. - Najważniejsze w tym momencie dla wiślaków, to zwycięstwo i później czeka nas ciężka praca, która może nas doprowadzić do sposobu gry, jaki chcemy prezentować, czyli dominacji - dodaje.
W ubiegłym sezonie wiślacy po sześciu wygranych z rzędu na początku sezonu, zatrzymali się dopiero w 7. kolejce na bytomskiej Polonii. Teraz sytuacja jest zgoła odmienna. Ani Biała Gwiazda, ani Polonia nie jest w takiej formie. Podopieczni Jurij Szatałowa z jednym punktem zajmują przedostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy. - Widziałem ich dwa mecze na DVD. Oczywiście moi asystenci znają ten zespół lepiej niż ja, ale wiemy już, co robić. Znamy mocne i słabe strony Polonii - twierdzi Maaskant.
Kto spodziewał się, że holenderski szkoleniowiec przeprowadzi rewolucję w wyjściowej "11" Wisły, będzie rozczarowany. - Mogę grać tylko 11 zawodnikami, a w kadrze mam ich 24. Będę więc musiał zadecydować. Stosunkowo krótko pracujemy razem, żeby było wiele zmian. Jeśli chodzi o taktykę, to są to cyferki, a piłkarze na boisku cały czas muszą być w ruchu. 4-4-2, 4-3-3, 4-2-3-1 - to nie ma znaczenia. Z Polonią musimy atakować, gramy u siebie. Będziemy więcej czasu przy piłce. Rezultat w tym momencie jest bardzo ważny dla drużyny, żeby zbudować poczucie pewności siebie - kończy Maaskant, który w sobotę na Suchych Stawach zadebiutuje w roli szkoleniowca Wisły Kraków.