Dziewięciu Polaków ograło ośmiu stranieri

Legia Warszawa na swoich piłkarzy wydała dużo pieniędzy. Do Warszawy sprowadzono głównie zawodników z zagranicy. Jak na razie wybitnych korzyści sportowych z tego nie ma. W PGE GKS-ie Bełchatów stawia się głównie na Polaków. GKS plasuje się na trzecim miejscu w tabeli.

Legia Warszawa na swoim stadionie, wypełnionym kibicami, przegrała 0:2 z PGE GKS-em Bełchatów. W letniej przerwie do drużyny ze stolicy kraju za "grube miliony" sprowadzano piłkarzy zza granicy. Mieli oni zapewnić sukces i przyciągnąć ludzi na trybuny. Przyciągnąć przyciągnęli, ale Legia jak na razie gra bardzo słabo. Piłkarze Macieja Skorży dostali już baty od Polonii Warszawa, szczęśliwie wygrali z Cracovią i Śląskiem Wrocław, a ostatnio polegli z drużyną z Bełchatowa.

W Legii jest nowy trener, są nowi piłkarze, ale coraz mniej w niej miejsca dla Polaków - nawet kapitanem jest debiutujący w naszej ekstraklasie obcokrajowiec. Ostatni mecz w podstawowym składzie rozpoczęło pięciu piłkarzy znad Odry i Wisły. Ariel Borysiuk szybko został jednak zmieniony, a Maciej Rybus nie wyszedł już na drugą połowę. W zespole Legii grali więc: Antolović, Kneżević, Choto, Manu, Mezenga, Vrdoljak, Cabral i Chinyama. Tego ostatniego zmienił Michał Kucharczyk i nieco zachwiał proporcje. Wtedy już jednak Legia przegrywała dwoma bramkami. Jakub Wawrzyniak, Marcin Komorowski i Maciej Iwański jako jedyni z zawodników urodzonych w Polsce wytrwali na boisku pełne 90. minut. W pewnym więc momencie na boisku w Legii przebywało trzech Polaków i ośmiu stranieri.

W tym samym czasie w zespole PGE GKS Bełchatów po murawie biegało dziewięciu... Polaków i dwóch zawodników zagranicznych. Młodzi piłkarze z naszego kraju na tle kupionych przez Legię za spore pieniądze graczy zaprezentowali się zdecydowanie lepiej.

Podsumujmy - ośmiu stranieri na dziewięciu Polaków. Wynik? 2:0 dla naszych! W tabeli PGE GKS Bełchatów, powszechnie chwalony, jest trzeci z dziewięcioma punktami. Legia, otwarcie krytykowana, z sześcioma punktami, siódma. Którędy więc droga do sukcesów? Przekonamy się na koniec sezonu.

Źródło artykułu: