Jeżeli chcemy zająć wysokie miejsce to musimy wygrywać - rozmowa z Jarosławem Fojutem, obrońcą Śląska Wrocław

Piłkarze Śląska Wrocław przegrali ostatnie ligowe spotkanie. W Gdańsku ulegli miejscowej Lechii. - Chyba nie widziałem jeszcze naszego tak słabego meczu od momentu, gdy tutaj jestem - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Jarosław Fojut, obrońca WKS-u.

Artur Długosz: Co się stało ze Śląskiem Wrocław w ostatnim spotkaniu z Lechią Gdańsk?

Jarosław Fojut: Byliśmy słabsi od Lechii Gdańsk, a co się stało to ciężko powiedzieć. Tym bardziej, że można powiedzieć, że z dnia na dzień nam ta forma po prostu spadła. Zagraliśmy bardzo słabo taktycznie. Tego dnia nam nie szło. Zamiast po prostu cofnąć się i bronić wyniku na wyjeździe to graliśmy, jakby każdy występował w innej drużynie i nigdy wcześniej ze sobą nie trenował.

Zaskakujący był ten wynik. Wcześniej bardzo dobrze graliście w rozgrywkach ligowych, a tu nagle przyszła taka porażka po tak słabym meczu.

- Taka prawda, dlatego powiedzmy dziwi mnie taka duża krytyka naszego zespołu - że słabo gramy, słabo wyglądamy i w ogóle. To był pierwszy mecz, gdzie zagraliśmy bardzo słabo. Nawet bym powiedział, że chyba nie widziałem jeszcze naszego tak słabego meczu od momentu, gdy tutaj jestem - dlatego tym bardziej ciężko. Trzeba po prostu wyciągnąć jakieś wnioski z tego i zobaczyć, jaki był powód tej porażki.

Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy od zmagań ligowych. To dla was dobrze czy źle?

- Uważam, że źle. Sądzę, że powinniśmy za trzy dni i to najszybciej moglibyśmy jakoś zrekompensować i kibicom przede wszystkim ,i sobie pokazać, że umiemy grać w piłkę.

Potem czeka was spotkanie z Lechem Poznań. Kolejne ciężkie, ale dobre spotkanie na przełamanie.

- Bardzo dobre. Nie możemy teraz patrzeć, że mamy spotkanie z Lechem, a później mamy cztery czy pięć spotkań wyjazdowych i się tym usprawiedliwiać. Jeżeli chcemy zająć wysokie miejsce, a tak planujemy to musimy wygrywać te mecze. Wytłumaczenia po Legii Warszawa też nie było, że przegraliśmy i byliśmy słabsi, a powinniśmy wygrać ten mecz u siebie.

Jak a razie tylko w jednym meczu nie straciliście bramki i to w pierwszym spotkaniu w sezonie z Jagiellonią Białystok. Te bramki tracicie czasami w dziwny sposób, albo tak, jak ta w meczu z Legią Warszawa.

- No dziwnych, dziwnych. Z Cracovią to akurat ja strzeliłem bramki. Śmiejemy się teraz, że może będę strzelał w każdym meczu samobója to będziemy wygrywać. Ciężko powiedzieć, z Legią tak jak mówię - padła piękna bramka. W sumie mogliśmy się lepiej zachować w tej sytuacji. Brakuje takiego meczu, jak ten z Jagiellonią, gdzie zagramy na zero z tyłu i po prostu wróci ta pewność siebie. Mam nadzieję, że to już będzie spotkanie z Lechem Poznań.

W Pucharze Polski trafiliście na Świt Nowy Dwór Mazowiecki. To chyba było dobre losowanie dla was?

- Ostatnie lata pokazały, że możemy nawet z Nielbą Wągrowiec przegrać, więc nie będę oceniał z kim gramy. Czy to byłby Świt Nowy Dwór Mazowiecki, czy Lechia Gdańsk, czy Legia Warszawa jedziemy wygrać ten mecz, bo jakby nie patrzeć to jest najszybsza droga do pucharów.

Przed wami jeszcze prawdopodobnie sparing w piątek. Dodatkowa szansa na zgranie się? Choć mimo wszystko zabraknie kilku zawodników, którzy otrzymali powołania.

- Powtórzę to co mówiłem, że to nie jest brak naszego zgrania, że zagraliśmy słaby mecz. Mógłbym nawet powiedzieć, że to jest po prostu taka jedna wpadka na sezon. Mam nadzieję, że to właśnie była ta wpadka w Gdańsku. To nie jest mecz na zgranie nas, bo my jesteśmy zgrani. Bardziej mi się wydaje, że to na pewno będzie spotkanie dla zawodników, którzy zagrali mniej minut, niż ci piłkarze, którzy występowali od pierwszych minut. Oni będą mieli szansę na pokazanie się trenerowi, bo konkurencja w składzie jest bardzo ważna i na pewno takie mecze są potrzebne.

Macie ciężki terminarz. Potem trzy, a właściwie cztery mecze wyjazdowe, bo jeszcze w pucharze ze Świtem. Długo kibice nie zobaczą was na Oporowskiej.

- Właśnie to chciałem powiedzieć, że najbardziej chyba dla kibiców jest źle, że muszą jeździć po Polsce. Z drugiej strony kibice, którzy jeżdżą to czy to byłyby trzy mecze z rzędu czy byśmy co dwa tygodnie jeździli, to i tak by jeździli. Czy gramy na wyjeździe dla nas tak naprawdę nie ma to jakiegoś tam znaczenia. Wiadomo, lepiej grać u siebie, ale boisko jest zielone w Poznaniu, we Wrocławiu i warunki są takie same do grania.

W mediach pojawiają się już głosy, że waży się pozycja Ryszarda Tarasiewicza. Wy zapewne jesteście za trenerem?

- Dla mnie to jest głupota. Tak jak mówiłem, że zagraliśmy jeden mecz słabszy i po wcześniejszych trzech wszyscy mówili, że super odpaliło, a teraz po jednym nagle wszyscy mówią o jakimś głupim zwolnieniu. To jest dla mnie głupota. Nie będę w ogóle tego komentował, bo to jest bez sensu.

Według ciebie Śląskowi potrzeba jeszcze jakiegoś wzmocnienia czy ta kadra, która jest wystarczy na walkę o wysokie cele?

- Powiem tak - gdybym wiedział, czy coś jest potrzebne, żeby zdobywać jakieś sukcesy, to nie byłbym piłkarzem tylko starałbym się być trenerem. Na razie gram i jestem od tego, aby grać. Konkurencja po przyjściu Kazka (Przemysław Kaźmierczak - dop.red), Waldiego (Waldemar Sobota - dop. red), Łukasza Gikiewicza i Cristiana Diaza jest bardzo duża. To na pewno dobrze wpływa. Te pierwsze trzy mecze moim zdaniem pokazały, że jesteśmy w stanie walczyć o najwyższe cele.

Komentarze (0)