Gra się do końca - relacja z meczu Chojniczanka Chojnice - Zawisza Bydgoszcz

Kilkanaście lat temu Franciszek Smuda powiedział, że nie interesują go piękne porażki. Te słowa jak ulał pasują do piłkarzy Chojniczanki, którzy byli blisko pokonania Zawiszy. W futbolu gra się jednak do końca.

Przed sobotnim spotkaniem Maciej Murawski miał spore problemy kadrowe, bo ze składu wypadło mu kilku kluczowych graczy. - Jeszcze w tygodniu poprzedzającym mecz wiedziałem, że nie będę mógł skorzystać z usług Piotra Wasikowskiego. Ponadto dzień przed wyjazdem odpadł nam Rafał Piętka i Tomasz Szczepan. Choć mamy szeroką kadrę, to trochę zmieniło wcześniej zaplanowaną taktykę. W trakcie gry doszedł uraz Cezara Stefańczyka, a to jest zawodnik, który robi różnicę na boisku - powiedział trener Maciej Murawski.

Początek spotkania należał jednak zdecydowanie do miejscowych. Już w pierwszej akcji podopieczni Grzegorza Kapicy mogli zdobyć bramką. Zespołowej akcji całej drużny nie potrafił jednak wykorzystać Tomasz Pestka. Z upływem minut z gospodarzy schodziło powietrze i do coraz groźniejszych sytuacji dochodziło pod bramką Krzysztofa Barana, choć jeszcze wcześniej kilka okazji stworzyła sobie Chojniczanka, ale na przedpolu pewnie prezentował się Andrzej Witan.

Coraz lepsza postawa gości została udokumentowana bramką Wojciecha Okinczyca. W 32. minucie napastnik Zawiszy otrzymał idealnie podanie za plecy obrońców i w sytuacji sam na sam musiał pokonać golkipera Chojniczanki. Zrywu miejscowych jednak nie było. Piłkarze beniaminka natrafili na solidny mur bydgoskiej defensywy. - Brutalna banalna prawda o niewykorzystanych sytuacjach w sobotę dotknęła mój zespół. Dobrych okazji mieliśmy bez liku, ale właśnie tutaj widać brak klasowego środkowego napastnika - podsumował krótko Grzegorz Kapica.

Rzeczywiście, początek drugiej części to znowu zdecydowana dominacja beniaminka. Tuż po wznowieniu gry kolejny rzut różny wykonywali gospodarze. Najwyżej w polu karnym wyskoczył Robert Sierant, który wykorzystał przy słupku brak drugiego obrońcy Zawiszy. Miejscowi poszli za ciosem i co chwila kotłowało się pod bramką Zawiszy. Piłkarzom Grzegorza Kapicy w decydujących momentach zabrakło jednak zimnej krwi. Tak było chociażby w 79. minucie, kiedy Atanacković znalazł się w sytuacji sam na sam. Uderzenie Serba trafiło tylko w boczną siatkę. Chwilę później także oglądaliśmy popis gry miejscowych. Po dośrodkowaniu z lewej strony wspomniany Atanacković mógł przesądzić o losach spotkaniach, ale minął się z piłką.

Stare piłkarskie porzekadło mówi o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. To sprawdziło się w sobotnie popołudnie w Chojnicach. Gdy piłkarze Chojniczanki myśleli o końcowym gwizdku ich rywale grali do końca. Po rzucie wolnym Marcin Tarnowski idealnie odegrał piłkę do Galdino, a ten przepięknym strzałem zza pola karnego doprowadził do rozpaczy miejscowych kibiców. - Chojniczanka to nie przypadkowy zespół. To był bardzo trudny mecz, dlatego cieszą mnie trzy punkty. I to, że moi chłopcy walczą do końca. Jedynym mankamentem było sporo okazji bramkowych dla gospodarzy - podkreślił Murawski.

Chojniczanka Chojnice - Zawisza Bydgoszcz 1:2 (0:1)

0:1 - Okińczyc 32'

1:1 - Sierant 47'

1:2 - Galdino 90+3'

Chojniczanka: Baran - Szewiński, Jakosz, Sierant, Mikołajczyk, Noga (67' Fabich), Pach, Ziemak (75' Atanacković), Pestka, Kwietniewski (63' Gibczyński), Rusinek.

Zawisza: Witan - Dąbrowski, Galdino, Stefańczyk (25' Jankowski), Warczachowski, Cuper, Juszkiewicz, Maziarz (78' Tarnowski), Okinczyc (85' Ślifirczyk), Wójcicki, Kanik.

Żółte kartki: Okinczyc, Cuper (Zawisza).

Sędzia: Łukasz Szczech (Białystok).

Widzów: 3000.

Źródło artykułu: