Wynik spotkania w Krakowie został ustalony jeszcze przed przerwą. W pierwszej połowie padły trzy gole, a rzutu karnego nie wykorzystał Robert Lewandowski. Biało-czerwoni nie wykorzystali także wielu innych dogodnych sytuacji. - Gdybyśmy mieli napastników, co wykorzystują każdą sytuację, to wynik byłby inny. Byliśmy lepszym zespołem. Stworzyliśmy sobie dużo więcej sytuacji - ocenił Franciszek Smuda po czym dodał: - Przy pierwszej bramce zabrakło asekuracji. Nie można kogoś winić za tę porażkę. My pracujemy na treningach nad długimi piłkami. W meczu czekaliśmy do ostatniej sekundy i zawodnik rywala mógł sobie ją spokojnie przyjąć. Tak nie powinno być.
Sporo miejsca po meczach z Ukrainą i Australią należy poświęcić skuteczności. Wprawdzie biało-czerwoni strzelili gola po ponad 400 minutach przerwy, to jednak powinni zdobyć w tych dwóch pojedynkach przynajmniej półtuzina bramek. - Napastnicy są tacy, których można podzielić na tych co potrzebują dziesięciu sytuacji, żeby wykorzystać jedną. Są i tacy co na dwie okazje, jedną wykorzystają. To jest różnie z nimi. Nie można powiedzieć o naszych napastnikach, że są źli. W klubach strzelają bramki. W reprezentacji jest inny poziom, trudniej jest strzelić gola - powiedział selekcjoner polskiej kadry.
Martwi także niewykorzystanie rzutu karnego. Gdyby Lewandowski trafił do siatki rywali, to mecz mógł się zakończyć dużo innym wynikiem. - Mamy wielu zawodników do wykonywania rzutów karnych. Ten kto się najlepiej czuję w danym momencie, to go wykonuje. Lewandowski pomyślał, że strzelił już jedną bramkę, to z łatwością strzeli drugą. W Grodzisku milion karnych strzelał i wszystko mu wychodziło - krzywił się selekcjoner.
Czego tak naprawdę brakuje, aby skuteczność była wyższa? - Decyzji, której podejmuje napastnik. Było parę takich akcji, że nasz zawodnik mógł poczekać, a podał do rywala. Można gdybać i wyszukiwać różne błędy. Musimy dalej nad tym pracować. W reprezentacji nie ma tyle czasu, żeby robić trening strzelecki. Wszyscy widzieliśmy świetne akcje czy to środkiem, czy to skrzydłem. Graliśmy często z pierwszej piłki. Progres było widać - próbuje znaleźć pozytywne aspekty gry swojej reprezentacji Franciszek Smuda.
Zadebiutował w niej Dariusz Pietrasiak. Zagrał na nietypowej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika. Według wielu obserwatorów był jednym z najsłabszych graczy na boisku. - Wiadomo, że Pietrasiak przez ostatni okres grał na stoperze. Wczesnej grał defensywnego pomocnika. Lenczyk go wystawił kilka razy w pomocy. Myślałem, że to będzie zabezpieczenie. Nie było źle, nie można się do niego przyczepić. Każdy przeżywa debiut. Pozytywnie mnie zaskoczył - zakończył Smuda.