Arifović i Nwaogu zburzyli łęczyńskie fatum

Wielu bohaterów miała sobotnia potyczka pomiędzy Flotą Świnoujście a Górnikiem Łęczna. Na solidną naganę zasłużyli bramkarze obu ekip - fatalnie mylący się między słupkami wyspiarz Krzysztof Żukowski i czterokrotnie sięgający do swojej siatki Sergiusz Prusak. Fatalnie zaprezentowali się również niepewni obrońcy Górnika. Nie zawiedli jednak napastnicy, którzy przełamali wiele niekorzystnych serii.

Jak Flota Górnikowi strzeliła?

Przedmeczową atmosferę w Świnoujściu wyjątkowo podgrzewał fakt, że na wyspę Uznam przybywa drużyna, która nauczyła się spokojnie ogrywać Flotę. Dodatkowo, w dotychczasowych czterech konfrontacjach z wyspiarzami, Górnik nigdy nie stracił gola. Oliwy do ognia dodała wypowiedź wieloletniego kapitana Floty - Sergiusza Prusaka, który obecnie strzeże bramki łęcznian. - Gdzie mamy przełamać wyjazdową niemoc, jak nie w Świnoujściu? - pytał retorycznie na tydzień przed pierwszym gwizdkiem. Flota przystąpiła do meczu wyjątkowo zmotywowana i już od pierwszych minut przejęła boiskową inicjatywę. Na efekty nie trzeba było długo czekać - 21. minuta, rzut rożny, do piłki wyskoczył Nwaogu i na raty, ale skutecznie, zdobył pierwszą, historyczną bramkę. Górnik w żadnym boiskowym aspekcie nie przypominał drużyny, która potrafiła nad morzem piłkarsko zdominować świnoujścian i wywozić komplet punktów. - Flota przewyższała nas przede wszystkim zaciętością w grze - tłumaczył pierwszą świnoujską porażkę, podczas konferencji prasowej, Mirosław Jabłoński.

Lider strzelecki z wyspy Uznam.

Charles Nwaogu kontynuuje swoją bajeczną passę strzelecką. Po lekkiej zadyszce, którą złapał w poprzednich kolejkach, ponownie zaczarował obrońców w polu karnym Górnika. W pierwszych czterech tygodniach rozgrywek, Nwaogu ze szwajcarską precyzją, aplikował rywalom po jednej bramce. W konfrontacji z łęcznianami wpisał się na listę strzelców dwukrotnie - w 21. i 26. minucie. Z sześcioma bramkami na koncie współdzieli fotel strzeleckiego lidera ze znacznie bardziej doświadczonymi napastnikami - Emilem Drozdowiczem z GKP i Marcinem Mięcielem z ŁKS-u. Każdy z tych zawodników ustrzelił gola w sobotnie popołudnie, ale to fenomenalna postawa 21-letniego Nwaogu wywołuje najwięcej głosów zdumienia. - Charles ma ogromny udział w sukcesach Floty - chwalił swojego napastnika Petr Němec. Nieco mniej entuzjastycznie o postawie Nigeryjczyka wypowiadał się trener Górnika - Mirosław Jabłoński. - Nwaogu stworzył nam ogrom kłopotów. Dziwie się, że moi obrońcy nie potrafili sobie z nim poradzić, choć znali jego styl gry. Owszem, jest szybki i dynamiczny, ale trochę jednostronny. Nigeryjczyk przy większości kontaktów z rywalem przytrzymywał obrońcę, obejmował go w pół, wywracał się. Arbiter powinien reagować - mówił po ostatnim gwizdku szkoleniowiec łęcznian.

Arifović i Nildo pokonują złe moce.

Ensar Arifović i Nildo, choć reprezentują inne kluby, wyróżniali się w ostatnich miesiącach tą samą przypadłością. Seryjnym marnowaniem stuprocentowych sytuacji i strzelecką indolencją pod bramką rywali. Nic nie może jednak trwać wiecznie i każda seria ma kiedyś swój koniec. Nildo ustrzelił swoją, pierwszą ligową bramkę na polskich boiskach tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Wykorzystał on katastrofalne wyjście z bramki Krzysztofa Żukowskiego i skierował futbolówkę do pustej siatki. Ensar Arifović na swoje trafienie musiał poczekać do 64. minuty, kiedy nieco niepewnie, ale szczęśliwie wykorzystał rzut karny. Sobotnie trafienie było pierwszym, ligowym golem Bośniaka od niemal dwóch lat. Poprzednią bramkę zdobył 15 listopada 2008r. w barwach Jagiellonii Białystok, ustalając wynik konfrontacji z Polonią Bytom na 2:2.

Źródło artykułu: