Nowe twarze nie zawiodły. Reprezentacja odmieniła Polonię

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wszyscy w Bytomiu po piątkowym zwycięstwie z Zagłębiem Lubin mogli w końcu odetchnąć z ulgą. Piłkarze Polonii wreszcie zainkasowali komplet punktów, a w przyszłość patrzą z wielkim optymizmem. Czy zwycięstwo ich odmieni?

Czekali cztery miesiące

Kibice niebiesko-czerwonych po raz ostatni mogli cieszyć się ze zwycięstwa niespełna cztery miesiące temu. Wówczas ich pupile ograli na własnym terenie Polonię Warszawa 1:0. Wprawdzie był to ostatni mecz poprzedniego sezonu, ale w obecnym po czterech kolejkach mieli na koncie zaledwie 1 punkt.

Majowe zwycięstwo w piątek mogło pamiętać zaledwie... czterech piłkarzy. W obu zwycięskich pojedynkach na placu gry pojawili się bowiem tylko Miroslav Barčík, Szymon Sawala, Marcin Radzewicz i Maciej Bykowski. To świadczy o tym, jak wiele zmieniło się na przestrzeni zaledwie kilku miesięcy. Oczywiste jest, iż w takim przypadku wyniki nie zawsze przychodzą od razu. Trener Jurij Szatałow od początku prosił o spokój, bo sukcesy miały przyjść z czasem. Obiecał, że po przerwie na mecze reprezentacji jego zespół zwycięży. Jak się okazało, nie były to obiecanki cacanki.

- Mimo wszystko nie jestem zadowolony z naszej postawy. Zagraliśmy słabo i to Zagłębie stwarzało sobie więcej dogodnych okazji. Czeka nas jeszcze bardzo dużo pracy - zapowiada szkoleniowiec.

Złota nóżka

Transfer Davida Kobylika wywoływał sporo kontrowersji. Piłkarz mający za sobą grę we Francji czy Niemczech szybko trafił na usta kibiców, ale nie z powodów czysto sportowych. Niektórzy drwili z jego lekkiej nadwagi, ale on sam zamknął usta nieprzychylnym obserwatorom swoją grą. Nie dość, że popisał się rewelacyjnymi asystami przy golach ze stałych fragmentów gry, to również przez całe spotkanie był najbardziej kreatywnym piłkarzem na boisku.

- Nie chcę oceniać swojej postawy, bo to nie należy do moich obowiązków. Najważniejsze, że odnieśliśmy niezwykle ważne zwycięstwo. Udało się zanotować dwie asysty, co bardzo mnie cieszy. Jednak współpraca w środku pola z Szymonem Sawalą powinna niebawem wyglądać jeszcze lepiej - przyznał bohater piątkowego spotkania.

Kobylik chyba już na stałe wywalczył sobie prawo do egzekwowania stałych fragmentów gry. Tym samym powinien wypełnić lukę po Marku Bažíku, który robił to równie precyzyjnie. Zresztą klasę Czecha już doceniają koledzy z drużyny. - David zagrał idealnie na nosek. Pozostało tylko dostawić głowę - cieszył się po meczu Sawala.

Bramkarska niespodzianka

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra największa niespodzianką okazała się... obsada bramki. Jurij Szatałow nieoczekiwanie postawił na Szymona Gąsińskiego, który od kilku miesięcy pełnił rolę rezerwowego. Decydujący okazał się sparing z Koroną Kielce, który odbył się przed tygodniem. Wówczas 27-letni golkiper dał sygnał szkoleniowcom, że jest w wysokiej formie.

- Bardzo mnie cieszy, że udało mi się wywalczyć miejsce w składzie. Zrobiłem to, co do mnie należy, czyli zachowałem czyste konto. Nie mogę popadać w hurraoptymizm, bo z Marcinem Juszczykiem stale rywalizujemy. Jest to jednak zdrowa, sportowa walka - nie krył radości Gąsiński.

Wychowanek ŁKS-u Łódź zapewne wywalczył sobie miejsce w bramce na dłuższy czas. Kilka razy popisał się świetną interwencją, dzięki czemu jego zespół nie stracił pierwszy raz w tym sezonie gola.

Nowy lider

Nowym piłkarzem, z którym wiązano największe nadzieje był Mariusz Ujek. Były napastnik GKS-u Bełchatów już w swoim debiucie udowodnił, że będzie mocnym punktem tego zespołu. Przy pierwszej bramce wykonał sporo pracy blokując Sergio Reinę. Tym samym Sawala mógł bez problemu skierować piłkę do siatki. Następnie Ujek sam ustalił wynik spotkania. Trener Szatałow nie rzucał słów na wiatr zapowiadając, że to właśnie on może być nowym liderem Polonii.

- Wciąż jestem daleki od optymalnej dyspozycji, dlatego mój występ rozpatruję w kategorii słabych. Liczy się zwycięstwo, a nie to, kto strzela bramki. Czeka nas jeszcze bardzo sporo pracy przed kolejnymi spotkaniami - mówił strzelec drugiej bramki.

32-letni piłkarz na ligowego gola musiał czekać prawie rok. Po raz ostatni wpakował piłkę do siatki 12 września. Wówczas GKS Bełchatów ograł Ruch Chorzów 2:1. Lepszego debiutu chyba nie mógł sobie wymarzyć.

W głowach tylko derby

Najbliższy tydzień będzie bardzo ważnym okresem dla piłkarzy, ale również kibiców. W nadchodzącą sobotę bytomianie podejmą na własnym terenie Ruch Chorzów. Wszyscy piłkarze świetnie zdają sobie sprawę z tego, jak prestiżowe jest to starcie.

- Przed nami mecz derbowy i bardzo dobrze, że udało się w tak ważnym momencie zwyciężyć. Na pewno z Ruchem nikt z nas nie będzie odstawiał nogi. Naszym kibicom wygrana w derbach się należy - przyznaje Sawala.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)