Frajerstwo Widzewa - relacja z meczu Ruch Chorzów - Widzew Łódź

Ruch zremisował z Widzewem, ale patrząc na przebieg gry, podział punktów jest sukcesem dla podopiecznych Waldemara Fornalika, którzy po stracie gola stracili koncepcję na "ukłucie" rywala. W końcówce punkt Niebieskim w meczu przyjaźni uratował, wprowadzony w drugiej połowie, Arkadiusz Piech.

Obydwa zespoły do meczu przystąpiły osłabione. W Widzewie brakowało przede wszystkim Przemysława Oziębały. W Ruchu w dalszym ciągu niezdolni do gry są m.in. Marcin Malinowski i Gabor Straka, którzy zostali w środku pola zastąpieni przez Pawła Lisowskiego. Pomocnik Niebieskich należał w sobotę do wyróżniających się graczy w swoim zespole, ale w końcówce oddychał już "rękawami" (limit zmian został wykorzystany wcześniej z powodu kontuzji Sebastiana Olszara) i po jego błędzie w środku pola łodzianie omal nie zdobyli w końcówce drugiego gola.

Początek meczu potwierdził czwartkowe słowa Waldemara Fornalik, który stwierdził, że pojedynek z Widzewem będzie zupełnie inaczej wyglądał niż dwie poprzednie gry przy Cichej. Widzew nastawił się na grę z kontrataku, a Ruch starał się rozgrywać atak pozycyjny.

Niebiescy z trudem stwarzali sobie klarowne okazje do zdobycia gola. Chorzowianie grali z dużą ochotą, ale im bliżej było pola karnego, tym ich zapał spadał dzięki niedokładnym zagraniom. Ruch miał okazje na gole głównie po stałych fragmentach gry. Zaraz na początku spotkania strzał z pola karnego Krzysztofa Nykiela został niemal w ostatniej chwili zablokowany przez piłkarzy Widzewa. Z kolei po chytrym uderzeniu z rzutu wolnego Marcina Zająca Maciej Mielcarz instynktownie wypiąstkował piłkę na rzut rożny. Wcześniej, bo w 11 minucie po dokładnym, prostopadłym dograniu Macieja Sadloka sam na sam z Mielcarzem był Maciej Jankowski. Jednak bramkarz gości wyszedł z sytuacji obronną ręką.

Widzew przed przerwą często starał się wyprowadzać kontry i po jednej z nich mógł objąć prowadzenie. Strzał z prawej strony pola karnego Darvydasa Sernasa trafił tylko w boczną siatkę. Dokładniejszy od kolegi były kilkanaście minut później pomocnik Piotr Grzelczak. W 37 minucie Widzew, po stracie piłki w środku pola przez Niebieskich, wyprowadził kontrę, która zakończyła się golem. Po dośrodkowaniu z lewej strony Sernasa do piłki nie doszedł mało widoczny Marcin Robak, ale dopadł do niej Grzelczak i mocnym strzałem z ostrego kąta tuż przy słupku wyprowadził łodzian na prowadzenie. Przy bramce duży błąd popełniła defensywa Ruchu. Obrońcy Niebieskich mogli dwukrotnie przeciąć lot piłki, ale nie uczynili tego i dopadł do niej szybki pomocnik Widzewa.

Strata gola podłamała zespół z Cichej, który do końca pierwszej połowy nie potrafił zagrozić bramce Mielcarza. Natomiast łodzianie przed przerwą oddali jeszcze kilka strzałów w kierunku bramki Krzysztofa Pilarza. Jednak wszystkie były niecelne.

Po przerwie Widzew przez długi czas kontrolował przebieg wydarzeń na boisku. Nie przynosiły efektów zmiany dokonywane przez Waldemara Fornalika. Chorzowianie z mizernym skutkiem próbowali strzałów z dystansu lub też indywidualnych akcji. To łodzianie byli bliżej podwyższenia prowadzenia niż Ruch zdobycia wyrównującego gola. Podopieczni Andrzeja Kretka kontrując skupiony na ataku zespół gospodarzy powinni podwyższyć prowadzenie. Jednak gościom, podobnie jak przed przerwą Niebieskim, brakowało skuteczności.

I to się na przyjezdnych zemściło. W 78 minucie na prawej stronie piłkę otrzymał Wojciech Grzyb, przebieg z nią do środka pola i z ok. 20 metrów dośrodkował w pole karne, gdzie do futbolówki dopadł wprowadzony w drugiej połowie, były gracz Widzewa, Arkadiusz Piech. Niski zawodnik przeskoczył rosłych stoperów Widzewa i głową skierował piłkę do bramki. W momencie zdobycia przez Ruch wyrównującego gola na placu gry nie było już Sebastiana Olszara, który z poważną kontuzją twarzy opuścił plac gry.

Po bramce na 1:1 obydwa zespoły dążyły do zdobycia gola wartego trzy punkty. Akcje przenosiły się od jednego pola karnego po drugie. W 85 minucie w doskonałej sytuacji znalazł się Grzelczak, ale strzelając z pola karnego uderzył pół metra ponad poprzeczką. W odpowiedzi Ruch wyprowadził groźną kontrę i w szesnastce padł znajdujący się sam przed Mielcarzem Piech, Arbiter nakazał grać dalej i, jak przekonywał po meczu napastnik Niebieskich, raczej miał rację. Inna rzecz, że prowadzący zawody Dawid Piasecki nie będzie zawodów przy Cichej zbyt miło wspominał. Arbiter wprawdzie nie popełnił poważniejszych błędów, ani nie wypaczył wyniku meczu, ale pojedynek rozstrzygał niepewnie. Irytujące było odgwizdywanie przez sędziego niemal każdego starcia, po którym na placu gry leżał jeden z zawodników. Ponadto arbiter kilka razy nie potrafił zastosować przywileju korzyści, a w ostatniej minucie bez reakcji pozostawił ostre wejście jednego z łodzian w Rafała Grodzickiego, po którym stoper Niebieskich z urazem żeber zszedł do szatni.

Ruch Chorzów - Widzew Łódź 1:1 (0:1)

0:1 - Grzelczak 36'

1:1 - Piech 78'

Składy:

Ruch Chorzów: Pilarz - Nykiel, Grodzicki, Stawarczyk, Sadlok, Grzyb, Pulkowski, Lisowski, Janoszka, Zając (46' Olszar, 73' Świerblewski), Jankowski (60' Piech).

Widzew Łódź: Mielcarz - Broź, Szymanek, Ukah, Dudu, Grischok, Pinheiro, Panka, Grzelczak, Robak (81' Budka), Sernas.

Żółte kartki: Sadlok, Piech (Ruch).

Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).

Widzów: 7000.

Oceny drużyn:

Ruch Chorzów: 3,0 - Przetrzebiony kontuzjami Ruch nie był tym samym zespołem, który w poprzednich meczach ogrywał na własnym stadionie Legię i Wisłę. W tamtych meczach Niebiescy zwyciężali również dzięki ogromnej ambicji. W pojedynku z Widzewem zaciętości zabrakło.

Widzew Łódź: 3,5 - Zremisować wygrany mecz trzeba umieć. Jednak to łodzianom chwały nie przyniesie. Trzeba pamiętać, że taki pojedynek jak ze Śląskiem nie zdarza się co tydzień, a nie wykorzystane sytuacje lubią się mścić. O tym Widzew dobitnie przekonał się przy Cichej.

Komentarze (0)