Mieliśmy wiele możliwości - komentarze po meczu Zawisza Bydgoszcz - Nielba Wągrowiec

Ostre strzelanie urządzili sobie w sobotnie popołudnie piłkarze Zawiszy, którzy rozbili na własnym boisku Nielbę Wągrowiec 5:1. Bohaterem spotkania był Wojciech Okinczyc, który po raz pierwszy w swojej karierze mógł cieszyć się z hat-tricka.

Krzysztof Knychała (trener Nielby): Zawisza w pierwszej połowie był od nas zdecydowanie lepszy. W przerwie zmieniliśmy taktykę na tak zwanego wariata i podjęliśmy ryzyko walki, aby odrobić straty. W pierwszych piętnastu minutach jakieś okazje tam były, ale trzecia stracona bramka przekreśliła nasze szanse. My jesteśmy dopiero po większych zmianach kadrowych, które nastąpiły latem i to nie wpływa korzystnie na morale drużyny. Zawsze nasz zespół cechowała ogromna determinacja i wola walka, a teraz tego zabrakło.

Maciej Murawski (trener Zawiszy): Przed meczem wiedzieliśmy, że jeśli wyeliminujemy Leśniewskiego, to nie powinniśmy mieć większych problemów. Nielba zawsze gra w sposób niewygodny dla rywali, dlatego starałem się uczulać moich zawodników na to, aby starali się wchodzić do środka boiska oraz skupiali się na prostopadłych piłkach do napastników. Ze swojego zadania wywiązał się Łukasz Ślifirczyk, który wygrywał pojedynki z obrońcą gości. W drugiej części było trochę nerwówki, ale w szatni wiedzieliśmy, że rywale rzucą się do odrabiania strat, co da nam szansę na kontry. W końcówce byliśmy zbytnio rozluźnieni, choć wreszcie swoją dobrą grę udokumentowaliśmy świetnym wynikiem. Ważne jest także przełamanie Okińczyca.

Wojciech Okińczyc (napastnik Zawiszy): To mój pierwszy hat-trick w seniorskiej karierze. Wcześniej tak trafiałem jedynie w juniorach. W sobotę nasz zespół był ustawiony nieco inaczej. Miałem mniej zadań defensywnych i więcej sił na akcje pod bramką rywali. Nielba grała bardzo wysoko i my mieliśmy miejsce w środku boiska na wykonanie wcześniej założonych zadań taktycznych. Zmieniła się także godzina rozegrania spotkań, co także korzystnie wpłynęło na wynik. Wcześniej wieczorem wszystkie długie piłki na mokrej trawie pewnie łapali bramkarze gości. Teraz na ściętej nawierzchni dochodziliśmy do tych podań. Szkoda tylko, że tych popisów nie mogli zobaczyć nasi kibice.

Źródło artykułu: