Marcin Zarychta: Nie składamy broni

Po porażce z Gieksą w Katowicach zawodnicy Kolejarza nie schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. Stróżanie zagrali bardzo ambitnie i przy odrobinie szczęścia mogli pokusić się o zdobycz punktową. - Nasz dorobek punktowy nie powala na kolana, ale my nie składamy broni - zapewnił bramkarz Kolejarza, Marcin Zarychta.

Kolejarz Stróże to drużyna bez gwiazd, ale na pierwszoligowych boiskach zespół z Małopolski prezentuje się bardzo przyzwoicie. Co prawda w sobotę podopieczni trenera Jerzego Kowalika przegrali w Katowicach z GKS-em 0:1 (0:1), ale przez całe spotkanie walczyli z faworyzowanymi gospodarzami jak równy z równym.

- Możemy być zadowoleni z postawy na boisku, ale niestety punkty zostają w Katowicach. Przyjechaliśmy tutaj po co najmniej remis. Patrząc jednak na boiskowe wydarzenia w pierwszej połowie w głowie zaświtała mi myśl, że stać nas nawet na zwycięstwo. Stworzyliśmy sobie trzy dogodne sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Gieksa nas skontrowała i zakończyło się to bramką, która jak się okazało dała gospodarzom trzy punkty - powiedział po końcowym gwizdku sędziego bramkarz Kolejarza, Marcin Zarychta.

Mimo straty bramki beniaminek pierwszej ligi nie zasypiał gruszek w popiele i rzucił się do odrabiania strat. Głównie za sprawą tego GKS stwarzał sobie kolejne sytuacje podbramkowe, przy których zawodziła skuteczność.

- Po stracie bramki nie zamierzaliśmy czekać na jak najmniejszy wymiar kary, ale chcieliśmy jak najszybciej rzucić się do odrabiania strat. Graliśmy otwartą piłkę, myślę, że kibicom nasza gra mogła się podobać. GKS również próbował to wykorzystać i stwarzał sobie kolejne sytuacje, ale na szczęście wyszliśmy cało z opresji - dodał golkiper drużyny ze Stróży.

W drugiej części gry Zarychta uratował swoją drużynę przed stratą drugiej bramki, broniąc strzał Grzegorza Goncerza z rzutu karnego.

- Jestem po to żeby bronić i pomóc drużynie. Rzuty karne czy sytuacje sam na sam to moja praca i na pewno nie czuję się bohaterem. Czy karny był słuszny? Moim zdaniem jak najbardziej tak. Zawodnik GKS-u był popychany w naszym polu karnym, przewrócił się i sędzia wskazał na wapno. Na szczęście udało mi się ten strzał obronić, ale i tak wyjeżdżamy ze Śląska jako przegrani - bezradnie rozkłada ręce bramkarz beniaminka zaplecza ekstraklasy.

Po ośmiu kolejkach Kolejarz ma na koncie dziewięć punktów i zajmuje miejsce w strefie spadkowej tabeli pierwszej ligi. W Stróżach wciąż jednak panuje przekonanie, że drużynę stać na spokojne utrzymanie na zapleczu ekstraklasy.

- Kolejarz będzie walczył w kolejnych meczach. Nasz dorobek punktowy nie powala na kolana, ale nie składamy broni. Atmosfera w szatni jest bardzo dobra i wszyscy wierzymy w to, że uda nam się spokojnie utrzymać w pierwszej lidze w tym debiutanckim sezonie - zapewnił 27-letni golkiper drużyny ze Stróży.

Komentarze (0)