- Czegoś takiego nie było od lat! Tego nie da się opisać. Żeby poczuć to, co my czuliśmy, czyli gorące wsparcie kibiców, trzeba było być na stadionie - mówi "Wąski" i dodaje: - Wracamy do domu i będziemy budować twierdzę.
Bramkarz Pasów ma na myśli to, że w przeszłości Cracovia rzadko traciła punkty, grając przy Kałuży 1. W ciągu 5 lat (od sezonu 2004/2005 do sezonu 2008/2009) przegrała u siebie tylko 15 razy. Jak ważna dla Cracovii jest gra na własnym obiekcie, pokazał miniony sezon, kiedy ze względu na budowę stadionu musiała grać w roli gospodarza w Sosnowcu i na Suchych Stawach. Na 15 takich spotkań przegrała aż 7. - Na wyjazdach zawsze mieliśmy problemy i bazowaliśmy na grze u siebie, licząc na to, że coś uda się uszczknąć poza domem. Mam nadzieję, że teraz będzie podobnie, a na wyjazdach będziemy grali jeszcze lepiej. Stadion nie ma teraz żadnej specjalnej nazwy, więc myślę, że za rok będzie się mówiło "twierdza Kraków" - zapewnia z uśmiechem Cabaj.
Meczem z Arką ekipa Rafała Ulatowskiego w końcu przełamała serię porażek. Zdaniem Cabaja duży wpływ na to miał powrót do domu: - Grając na Hutniku byłoby ciężej. Kibice nam bardzo pomogli. Nie było słychać choćby pół słowa negatywnego komentarza do naszej gry, a przecież zdarzały się błędy. Cały czas mieliśmy za sobą gorący doping. Dla takich chwil warto trenować i grać. Być może ciężko będzie utrzymać taką frekwencję na stadionie (14 tys. - przyp. red.), ale mam nadzieję, że będzie przychodzić wielu kibiców. Szczerze? Jakbym nie był kibicem Cracovii, to sam przyszedłbym na ten mecz, żeby zobaczyć, jak wygląda europejski stadion. Wierzę jednak, że 80% przyszło zobaczyć Cracovię.
Czy zwycięstwo z Arką to przełomowy dla Pasów punkt w tym sezonie? - Myślę, że tym momentem zwrotnym był mecz Pucharu Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Teraz potwierdziliśmy, że być może to jest to, o co nam chodzi. Trzeba się dużo naharować na boisku, żeby punkty robić. Teraz jedziemy do Lubina, gdzie nigdy nie grało się łatwo. Zagłębie też ma piękny stadion i swoich kibiców.
Trener Rafał Ulatowski stosuje rotację wśród bramkarzy. Po trzech meczach tego sezonu Cabaj musiał ustąpić miejsca Merdzie. Ten po kolejnych trzech spotkaniach wrócił na ławkę rezerwowych, a do składu wskoczył "Wąski", który bronił we wtorek w pucharowym meczu z GKP Gorzów Wielkopolski: - Codziennie rywalizujemy z Łukaszem. Widzę, jak wygląda Łukasz na treningach - jest w wysokiej formie. Po trzech moich meczach on wszedł do bramki. Myślę, że byłem w niezłej dyspozycji, ale trener ma prawo coś zmienić. Potem Łukasz bronił trzy mecze i dopiero w Gorzowie ze mną zagraliśmy na zero. Myślę, że to był sygnał dla trenera. Jednak gdyby Łukasz bronił z Arką, to jestem przekonany, że też nie puściłby bramki.
- Miałem podobny dylemat do tego, jaki mieliśmy z Leo Beenhakkerem przed meczem z Czechami w Chorzowie, kiedy do późnych godzin nocnych dyskutowaliśmy na temat tego, czy w bramce ma stanąć Artur Boruc, czy Łukasz Fabiański. Tam zaważył jeden głos na korzyść Boruca, a tutaj "półgłos" na korzyść Cabaja. Nie obwiniam Łukasza za bramki, które straciliśmy w ostatnich meczach, ale zadecydowało to, że w pucharowym meczu w Gorzowie Wielkopolskim z Cabajem w bramce nie straciliśmy gola. To jest pozytyw, że w drugim meczu z rzędu nie straciliśmy bramki, a przecież wcześniej nasza obrona była jak szwajcarski sen - tłumaczy szkoleniowiec Pasów.