Maciej Kmita: Ma pan w kolekcji srebrny medal mistrzostw świata i zwycięstwo w Pucharze Europy. Co jest dla pana cenniejsze?
Józef Młynarczyk *: Zawsze powtarzałem, że gra dla reprezentacji jest wielkim wyróżnieniem i najwyższym honorem, więc medal zdobyty z reprezentacją stawiam wyżej, niż wygraną w Pucharze Europy. Z drugiej strony jednak chwila, w której unosi się to trofeum, to wybuch wielkiej radości. To dowartościowanie zawodnika i spełnienie jego dziecięcych marzeń. Kto zaczynając grać w piłkę nie marzy o triumfie w Lidze Mistrzów?
Na krótkiej liście polskich zwycięzców Pucharu Europy czy też Ligi Mistrzów jest tylko pięciu zawodników, w tym trzech bramkarzy. Przy tym tylko trzech z was odgrywało znaczącą rolę w drużynie.1
- Tak się akurat ułożyło, że i ja, i Jurek Dudek, i Zbyszek Boniek graliśmy w dobrych klubach, które walczyły o Puchar Europy czy Ligę Mistrzów. Tylko w naprawdę mocnym klubie piłkarz ma możliwość osiągnięcia czegoś w rozgrywkach europejskich. Grając w europejskim średniaku, a tak jest teraz w przypadku Polaków - bardzo ciężko o triumf. To jest prawie niemożliwe.
Wydaje się, że UEFA Champions League Trophy Tour, przy okazji którego rozmawiamy, jest w obecnych realiach jedyną możliwością na to, by puchar Ligi Mistrzów zawitał do Polski...
- Ja bardzo cieszę się, że ten puchar przejeżdża przez kraj. Być może ktoś zastanowi się głębiej nad tym i być może kogoś zachęci to do inwestycji w polski zespół. Może w końcu za kilkanaście lat doczekamy się tego, że drużyna z Polski może mieć szansę na zwycięstwo w Lidze Mistrzów? Chociaż na razie perspektywy są, jakie są...
W takim razie czego według pana brakuje do tego, żeby perspektywy były lepsze?
- Przede wszystkim, żeby mierzyć się z najlepszymi w Europie, trzeba zainwestować olbrzymie pieniądze. Brakuje w Polsce ludzi, którzy tak angażują się w futbol. Rodzimych talentów nie mamy aż takich i aż tyle, by tylko dzięki nim wygrywać. Do stworzenia mocnej drużyny, mocnego klubu potrzebne są spore nakłady finansowe.
Widzi pan na horyzoncie polski klub, który może zakwalifikować się chociaż do fazy grupowej Ligi Mistrzów, na co czekamy już 14 lat?
- Wydaje mi się, że w tej chwili żadnego polskiego klubu nie stać na to, by osiągnąć ten awans. Spójrzmy choćby na transfery przeprowadzane przez polskie drużyny: nasze transfery to w tej chwili poziom trzeciej ligi europejskiej. Nie mam oczywiście o to do nikogo pretensji, bo każdy klub ma swój budżet i działa według jego ram. Ja to rozumiem, ale właśnie w tym jest problem.
W czwartek (30.09.2010r. - przyp. red.) UEFA Champions League Trophy Tour zakotwiczy w Poznaniu. Tego samego dnia Lech zagra z Red Bull Salzburg w Lidze Europejskiej. Czego spodziewa się pan po mistrzu Polski?
- Mam mieszane uczucia... Z jednej strony Lech zagrał z Juventusem wspaniałe spotkanie. Zremisować w takich okolicznościach w Turynie to jest "coś". Z drugiej strony z Legią w Warszawie zaprezentował się naprawdę źle. Co powiedzieć przed Salzburgiem? Meczem z Legią Lech na pewno nie przekonał do siebie ludzi, ale puchary rządzą się swoimi prawami i wierzmy, że Lech zagra dobre spotkanie i zwycięży.
Po raz pierwszy od wielu, wielu lat na meczu polskiej klubowej drużyny zjawi się aż 41 tysięcy widzów. To pomoże piłkarzom Lecha czy raczej ich sparaliżuje?
- Miałem okazję pracować w Lechu i muszę przyznać, że kibice Lecha są świetni, a atmosfera, którą stwarzają na stadionie jest niepowtarzalna. Naprawdę fajnie się tam gra i fajnie ogląda się wtedy widowisko. Myślę jednak, że najważniejsze w tym meczu będzie dyspozycja piłkarzy, a nie kibiców.
***
* Józef Młynarczyk: 57 lat, były bramkarz między innymi Widzewa Łódź, SC Bastia i FC Porto. 42-krotny reprezentant Polski (w latach 1979-1986). Uczestnik mistrzostw świata w 1982 i 1986 roku. Na tym pierwszym turnieju sięgnął z biało-czerwonymi po srebrny medal (przyznawany wówczas za zajęcie 3. miejsca). W sezonie 1986/1987 z FC Porto zdobył Puchar Europy, a następnie Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny.