"Katastrofa Serbii" - pisze dziennik Blic. "Co się stało, Czarne Orły?" - pytają retorycznie dziennikarze gazety Press, złośliwie przekręcając przydomek reprezentacji - Białe Orły. "Wstyd i hańba" - litości dla zawodników nie ma brukowiec Alo!. Serbowie ulegli 1:3 zajmującej dopiero 85. pozycję w rankingu FIFA Estonii i znacznie ograniczyli swoje szanse na wyjazd do Polski i na Ukrainę - po 3 meczach mają na koncie tylko 4 punkty.
- Graliśmy żałośnie. Jeśli będziemy nadal tak się prezentować, nie mamy czego szukać w eliminacjach. Musimy natychmiast coś zmienić, bo nie możemy stracić już więcej punktów - narzekał po spotkaniu Danko Lazović. - Nie mogliśmy zagrać gorzej, a ja ponoszę winę za utratę trzeciej bramki - bił się w piersi pomocnik Aleksandar Luković, który w 90. minucie niefortunnie pokonał Vladimira Stojkovicia i zabrał Serbom resztki nadziei.
- To mój najgorszy moment w reprezentacyjnej karierze - załamany był kapitan zespołu Dejan Stanković. Rezonu nie traci za to selekcjoner piłkarzy z Bałkanów. - Szło nam nieźle, ale sędzia nie dał nam grać i spowodował naszą porażkę. Co się stało, to się stało - ocenił na gorąco Vladimir Petrović. Co ciekawe, w końcowych minutach spotkania, gdy stało się jasne, że Estończycy zwyciężą, kibice na stadionie Partizana zaczęli domagać się powrotu poprzedniego selekcjonera, Radomira Anticia.
Nieco optymizmu w serca serbskich fanów wlewa najbardziej znany piłkarz kadry. - Jesteśmy lepsi od Estonii, ale przegraliśmy. Wierzę więc, że sprawimy niespodziankę i pokonamy Włochów - komentuje Nemanja Vidić z Man Utd, który jednak w Genui pauzował będzie za żółte kartki. Zastąpi go kolega Łukasza Piszczka z linii obrony Borussii Dortmund, Neven Subotić.