Warta objęła prowadzenie po golu Damiana Pawlaka i wydawało się, że Zieloni będą w końcu w stanie zdobyć komplet punktów. Niestety, po raz kolejny drużynie ze stolicy Wielkopolski czegoś zabrakło. - Ciężko powiedzieć, że coś nie zagrało w naszym zespole. Wydaje mi się, że wszystko było dobrze poukładane - mówił po pojedynku z Górnikiem Łęczna strzelec jedynego gola dla Warty. - Dość szczęśliwie objęliśmy prowadzenie po mojej bramce. Wydaje mi się, że przede wszystkim zabrakło nam zawodników z pierwszego składu, którzy są kontuzjowani. Piotrek Reiss i Paweł Iwanicki to naprawdę klasowi piłkarze, którzy dla Warty znaczą wiele. Zamiast nich byli inni. Młodzi zawodnicy, między innymi ja, zostawili na boisku serce. Walczyliśmy, żeby Warta nie straciła wszystkich punktów i zakończyła ten mecz z jakąkolwiek zdobyczą - kontynuował.
Zdaniem Pawlaka, sobotniego remisu nie należy traktować w kategoriach porażki. - Nie odbieram tego w ten sposób - zaznacza. - W naszym przypadku liczy się każdy punkt. O tragedii można by mówić, gdybyśmy przegrali z Górnikiem. Na pewno szkoda tych dwóch straconych punktów, bo bez wątpienia była szansa na zwycięstwo. Mecz potoczył się jednak tak a nie inaczej. Cieszmy się z tego, co mamy. Jak na razie nie jesteśmy jeszcze w strefie spadkowej - mówi Pawlak.
Zieloni mogą mówić o sporym pechu, ponieważ bramkę stracili w niecodziennych okolicznościach. - Ciężko mówić o błędzie defensora. Duży wpływ na utratę tego gola miał stan murawy - opisuje sytuację Damian Pawlak. - Widziałem dokładnie całą sytuację. Nie powinniśmy w ogóle winić obrońcy za straconą bramkę. Piłka podskoczyła na jednej z kęp i niewiele można było zrobić. To był po prostu wielki pech - tłumaczył.
Zdecydowana większość zawodników Warty mówi wprost, że w świetle problemów finansowych klubu i nie najlepszych wyników sportowych atmosfera w drużynie jest fatalna. Jak się jednak okazuje, są jeszcze tacy, którzy nie tracą optymizmu. - Atmosfera w naszym zespole zawsze jest bardzo dobra - mówi Pawlak. - Tworzymy kolektyw, który dobrze się rozumie. Większość zawodników jest z Poznania i dogadujemy się dobrze nie tylko na boisku, ale także w życiu prywatnym. Nikt nie odkłada spraw finansowych na drugi plan. Jest ciężko i głośno o tym słychać w Poznaniu. My jednak rozumiemy się w dalszym ciągu dobrze i na pewno nie będzie nieporozumień w szatni pomiędzy zawodnikami czy jakiś spięć z trenerem - podkreśla piłkarz Warty.
- Jeżeli ktoś zrobi cokolwiek w kierunku poprawy naszej sytuacji, to przyszłość Warty może być świetlana. Bez wątpienia w Poznaniu mogą być dwie silne ekipy piłkarskie - dodaje na zakończenie.