Zanim jednak doszło do momentów, które obserwatorzy meczu na długo zapamiętają, działo się wszystko to, czego można było się spodziewać. Oba zespoły wybiegły na murawę mocno zmobilizowane - choć przed rozpoczęciem sezonu nikt nie typował ich do gry w europejskich pucharach, dzisiaj tego typu prognozy mają mocne podstawy. Korona nie wyobrażała sobie, że nie wygra meczu z GKS-em. GKS nie wyobrażał sobie, że mógłby nie wygrać z Koroną.
Jako pierwsi zadali jednak cios gospodarze. W 19 minucie aktywny Brazylijczyk Edi Andradina posłał piłkę z prawej strony w pole karne, a tam pojedynek główkowy wygrał z Andrzejem Niedzielanem Zlatko Tanevski, ale wygrał na tyle niefortunnie, że skierował futbolówkę do swojej siatki. Kibice Korony wpadli w euforię, choć zapewne nie przypuszczali, iż niedługo po zmianie stron gry drużynie z Bełchatowa uda się doprowadzić do wyrównania.
Zanim jednak to się stało, drużyna Macieja Bartoszka miała jeszcze jedną dogodną okazję. W 45 minucie doszło do sporego zamieszania w polu karnym kielczan, a piłka niespodziewanie znalazła się pod nogami Dawida Nowaka. Ten huknął bez zastanowienia, ale trafił w poprzeczkę, chyba tylko cudem nie przewracając bramki na banery reklamowe. - To była szybka akcja, nie było czasu na to, by myśleć, jak się zachować. Gdybym pewnie uderzył lżej, a nie na siłę, to piłka wpadłaby do bramki - przyznał po meczu nieskuteczny strzelec.
W czasie przerwy doszło do pierwszego z wielu niecodziennych zdarzeń na Arenie Kielc. Na boisku bowiem w asyście spikera Pawła Jańczyka pojawiła się zakochana para dwojga kibiców i rozpoczął się spektakl… zaręczyn (przyjęty zresztą przez kibiców niezwykle sympatycznie). - Wyjdziesz za mnie? - padło pytanie do mikrofonu. - Tak! - odpowiedziała przyszła małżonka. Mężczyzna zatem mógł odetchnąć z ulgą, choć na zdenerwowanego raczej nie wyglądał.
Kiedy ceremonia dobiegła końca, na boisku zjawili się sędziowie i piłkarze i po chwili wznowiono grę. Znów przewagę osiągnęła Korona, co jednak nie uchroniło jej przed utratą gola. Prawą flanką poszarżował rodak Ediego, Da Silva, następnie wykonał kąśliwy przerzut piłki na lewą flankę, a całą akcję zamknął Maciej Małkowski.
Chwilę później było już jednak 2:1 dla gospodarzy. Korona wykorzystała fakt przewagi liczebnej - przed momentem za drugą żółtą kartkę wyleciał Mate Lacić. Do piłki dopadł Maciej Tataj, dla którego była to pierwsza poważniejsza okazja strzelecka, i uderzył mocno z woleja, nadając futbolówce dziwną rotację. Ta zdążyła jeszcze odbić się od ziemi, a następnie minęła bezradnego w bramce Łukasza Sapelę. Kielecki stadion znów wybuchł radością i entuzjazmem.
20 minut później kielczanie ustalili wynik spotkania. Znów rozsądnie zachował się Tataj, tym razem nie decydując się na strzał, a na dłuższy sprint. Został jednak podcięty w obrębie pola karnego i sędzia wskazał na "wapno". Pewnym egzekutorem okazał się zwykle bezbłędny w wykonywaniu "jedenastek" Edi.
Kilka chwil po tym zdarzeniu arbiter główny Sebastian Jarzębak z Bytomia postanowił… zakończyć spotkanie. Zegar zamontowany na obiekcie wskazywał na… 80 minutę. Ta decyzja zdezorientowała wszystkich - kibiców, trenerów, a zwłaszcza samych piłkarzy. Ci z Bełchatowa postanowili zejść z boiska, prawdopodobnie na znak protestu względem zachowań arbitra, który wcześniej posłał do szatni Lacicia (a w sumie w całym spotkaniu rozdał 10 żółtych kartek). Po krótkiej naradzie z sędzią technicznym Jarzębak przesunął wskazówkę swojego zegarka i wznowił grę, dopełniając przy tym swojego obowiązku.
Kielczanom w tym meczu więcej bramek strzelić się nie udało. Ale to, co zobaczyli kibice, z pewnością zaspokoiło ich deficyt piłkarskiej rozrywki, spowodowany przerwą na mecze polskiej reprezentacji.
Korona Kielce - GKS Bełchatów 3:1 (1:0)
1:0 – Tanevski (sam.) 19'
1:1 - Maciej Małkowski 52'
2:1 - Tataj 55'
3:1 - Edi (k.) 76'
Składy:
Korona: Zbigniew Małkowski - Golański, Hernani, Stano, Markiewicz, Sobolewski, Jovanović, Vuković, Korzym (71' Kaczmarek), Niedzielan (41' Tataj), Edi (90+3 Tomasz Nowak).
GKS: Sapela - Tanevski, Lacić, Drzymont, Popek, Gol, Bocian (38' Fonfara), Da Silva, Poźniak (40' Dawid Nowak), Maciej Małkowski, Żewłakow (60' Kuświk).
Żółte kartki: Markiewicz, Vuković, Golański (Korona) oraz Lacić, Drzymont, Żewłakow, Gol, Popek, M. Małkowski (PGE GKS).
Czerwona kartka: Lacić (PGE GKS - za dwie żółte).
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów: 10251 widzów.
Ocena drużyny Korona Kielce: 4,5. Podopieczni trenera Marcina Sasala zagrali jeden z najlepszych meczów w sezonie. Grali agresywnie i z polotem, a efektem pełnej mobilizacji jest przekonujące zwycięstwo nad Bełchatowem 3:1. Kielczanom pomógł jednak trochę arbiter główny, dość pochopnie wyrzucając z boiska Mate Lacicia.
Ocena drużyny GKS Bełchatów: 4. Drużyna gości w tym spotkaniu zrobiła niemal wszystko, co tylko mogła uczynić. Gdyby nie odrobina pecha, mogłaby pokusić się nawet o remis w sobotniej konfrontacji. Bardzo dobre spotkanie rozegrał Maciej Małkowski, strzelec jedynej bramki dla bełchatowian.