Gdy Lech trafił do grupy z Manchesterem, Juventusem i Salzburgiem mało kto dawał mu jakiekolwiek szanse na korzystne rezultaty. Tymczasem niespodziewanie lechici po dwóch kolejkach mają cztery punkty i są liderem, dzięki korzystniejszemu bilansowi bramek od Anglików, którzy zgromadzili do tej pory taką samą liczbę oczek. Czwartkowy pojedynek zadecyduje więc o tym, kto po pierwszej rundzie fazy grupowej będzie liderem. Lechowi nie daje się zbyt wielu szans nawet na remis, ale podobnie było w spotkaniu z Juventusem. - Zakładamy, że jedziemy tam zagrać dobry mecz. Zdajemy sobie sprawę z jakim rywalem gramy. Lech nie jest faworytem i jest skazany na pożarcie przez wielki Manchester. W takim meczu nie trzeba nikogo dodatkowo mobilizować. Wierzę, że nie sprawimy zawodu naszym kibicom - mówi Jacek Zieliński, trener poznańskiego zespołu, który dodaje, że jego podopieczni muszą wspiąć się na wyżyny i zagrać życiówkę.
Od zwycięstwa z Red Bull Salzburg minęły trzy tygodnie, które nie były dla Kolejorza udane. Przegrał on wszystkie trzy ligowe pojedynki, co znacznie pogorszyło atmosferę w drużynie. Kibice zarzucają piłkarzom, że spinają się puchary, a w ekstraklasie grają z mniejszym zaangażowaniem. - Nie ma różnicy czy jest to ekstraklasa, czy Liga Europejska. W każdym meczu gramy na sto procent. W czwartek będzie bardzo ciężko, bo wiemy jak silny jest Manchester - mówi Dimitrije Injac, a Zieliński dodaje: - Chcielibyśmy pokazać innego Lecha niż w sobotę. Zdajemy sobie sprawę, że wyniki nie są takie jak wszyscy oczekują i nie dostarczamy nikomu radości.
Spotkania z Juventusem i Salzburgiem na pewno dodały poznaniakom pewności siebie. W czwartek nie mogą więc obawiać się rywala i zbyt nerwowo wejść w mecz. Nie są oni faworytem, dlatego nie mają nic do stracenia. Czy będzie to trudniejszy pojedynek niż z włoską drużyną na inaugurację? - Po losowaniu mówiłem, że Manchester jest faworytem naszej grupy i zdania nie zmieniłem - mówi Zieliński. Szkoleniowiec Lecha nie będzie mógł w czwartek skorzystać z usług Grzegorza Wojtkowiaka, Tomasza Bandrowskiego oraz Jacka Kiełba, który się rozchorował i w ostatniej chwili został zastąpiony w meczowej kadrze przez Jakuba Wilka. Ostatnie dni są dla "Ryby" bardzo ciężkie. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji Polski w USA nie był w pełni sił, aby zagrać przeciwko Zagłębiu Lubin, a teraz się przeziębił. - Po powrocie ze zgrupowania Kiełb na treningu przewracał się o własne nogi - opowiadał niedawno Zieliński. Na szczęście zdolny do gry jest już Luis Henriquez, który w sobotę odpoczywał ze względu na występy w kadrze Panamy. - Świadomie oszczędzaliśmy Henriqueza, aby uniknąć sytuacji podobnej do Niedzielana w Koronie, który skręcił staw skokowy w przypadkowej sytuacji i wypadł na dłużej ze składu - zdradza trener Lecha.
Jaką jedenastkę wystawi trener Roberto Mancini ciężko przewidzieć. Na pewno kilku piłkarzy otrzyma szansę odpoczynku, ponieważ w niedzielę Manchester zmierzy się z Arsenalem Londyn. Spotkanie zapowiada się niezwykle emocjonująco. "The Citizens" zajmują obecnie drugie miejsce w lidze angielskiej i mają trzy punkty przewagi nad londyńczykami. Wygrana w tym meczu będzie dla Manchesteru ważniejsza niż pojedynek z Lechem. Dlatego na ławce usiądzie najprawdopodobniej znajdujący się w świetnej formie Carlos Tevez. Warunek jest taki, że do gry będzie gotowy Jo, a to na razie nie jest pewne. Nawet jeśli Anglicy zagrają w nieco rezerwowym składzie, to do meczu mają podejść z pełnym zaangażowaniem, ponieważ chcą kontynuować korzystną passę.
Lechici do Anglii wylecieli w środę rano i w południe byli już na miejscu. O godzinie 19 odbył się oficjalny trening Kolejorza. Wcześniej na konferencji prasowej pojawił się Jacek Zieliński. W czwartek na City of Manchester Stadium Lecha wspierać będzie dwa tysiące kibiców z Poznania.
Manchester City - Lech Poznań / czw. 21.10.2010 godz 21:05
Przewidywane składy:
Manchester City: Hart - Kompany, Boateng, Lescott, Bridge - Silva, de Jong, Vieira, Johnson - Adebayor, Jo.
Lech Poznań: Burić - Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez - Peszko, Injac, Djurdjević, Kriwiec - Stilić - Rudnevs.
Sędzia: Alexandru Dan Tudor (Rumunia).