Cztery nokauty osłabionych kielczan - relacja z meczu Korona Kielce - Legia Warszawa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aż cztery gole zaaplikowali piłkarzom Korony na ich boisku zawodnicy Legii Warszawa. Pierwsza część meczu nie wskazywała jednak na pogrom. Dopiero czerwona kartka, otrzymana przez Zbigniewa Małkowskiego, diametralnie odmieniła obraz piątkowej konfrontacji.

W tym artykule dowiesz się o:

Już w 6 minucie Wojskowi zadali niezwykle bolesny cios drużynie Marcina Sasala. Po zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki wepchnął Michał Kuczarczyk, a Arena Kielc Zamarła. Zamarła, ale tylko na kilka chwil.

Nieco bowiem ponad 20 minut później kielczanom udało się doprowadzić do wyrównania. I znów po tzw. piłkarskim bilardzie w obrębie "szesnastki". Najprzytomniejszy okazał się w polu karnym Legii Pavol Stano i pewnym uderzeniem rozweselił kibiców zasiadających w liczbie ponad 14 tysięcy na stadionie Korony. Wszystko wskazywało na to, że kielczanie pójdą za ciosem. Niesieni silnym dopingiem, mieli świetne warunki do tego, by przejąć inicjatywę.

W 35 minucie jednak doszło do prawdziwej katastrofy, po której zespołowi Sasala nie udało się podnieść. Golkiper Korony, Zbigniew Małkowski, podciął szarżującego z piłką Mirslava Radovicia (przynajmniej zdaniem sędziego), a "jedenastkę" pewnie wykonał kapitan Legii, Ivica Vrdoljak. Małkowski był już w tym momencie w szatni - za faul na Radoviciu został ukarany czerwoną kartką.

W drugiej części gry zaczęła dominować Legia, a kolejne bramki były kwestią czasu. Pierwszy po zmianie stron na listę strzelców wpisał się Maciej Iwański, który zastąpił na boisku ściągniętego Sebastiana Szałachowskiego. Dla Iwańskiego był to ważny gol, biorąc pod uwagę fakt, iż ostatnie tygodnie za niesubordynację spędził w Młodej Ekstraklasie. Przy bramce warszawskiego pomocnika dużą, ale niestety negatywną rolę odegrał Kamil Kuzera, który również niedawno pojawił się na boisku. Jego niefortunne podanie do przeciwnika zapoczątkowało sytuację bramkową Legii.

Na 2 minuty przed końcem warszawianie dołożyli czwartego, ostatniego już w tym meczu gola. Lewą flanką posunął dynamicznie Manu, a wyrastający na bohatera spotkania Radović zdołał dobiec do piłki i… wpaść z nią do bramki. Niedługo później arbiter główny, Tomasz Mikulski, odgwizdał koniec spotkania.

Korona Kielce - Legia Warszawa 1:4 (1:2)

0:1 - Kucharczyk 6'

1:1 - Stano 28'

1:2 - Vrdoljak (k.) 35'

1:3 - Iwański 65'

1:4 - Radović 88'

Składy:

Korona Kielce: Małkowski - Golański, Stano, Hernani, Markiewicz, Sobolewski, Jovanović, Nowak (34' Cierzniak), Korzym (63' Kuzera), Edi, Tataj (77' Gajtkowski).

Legia Warszawa: Machnowskyj - Rzeźniczak, Astiz, Komorowski, Kiełbowicz (42' Wawrzyniak), Manu, Borysiuk (82' Cabral), Vrdoljak, Szałachowski (57' Iwański), Radović, Kucharczyk.

Żółte kartki: Jovanović, Golański (Korona) oraz Borysiuk, Komorowski (Legia).

Czerwona kartka: Małkowski /31' za faul/ (Korona).

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).

Widzów: 14 500.

Ocena drużyny Korona Kielce: 2,5. 4 stracone bramki mocno obciążają konto kieleckiego zespołu. Do 35 minuty kielczanie radzili sobie na boisku całkiem nieźle. Później grając w osłabieniu nie byli w stanie pokazać żadnych atutów.

Ocena drużyny Legia Warszawa: 5. Tak wysokie zwycięstwo w meczu wyjazdowym, w dodatku z wiceliderem ekstraklasy, zasługuje na wysoką notę. Warszawianie rozegrali najlepsze spotkanie w tej rundzie. Jeśli dalej będą prezentować podobną formę, znów wrócą do czołówki ekstraklasy.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)