Robert Maaskant (trener Wisły Kraków): Przyjechaliśmy tutaj wiedząc, że dla Lecha to ostatnia szansa, aby wrócić do walki o mistrzostwo. Dlatego zdecydowaliśmy się wystawić Wilka i Sobolewskiego zamiast Garguły. Chcieliśmy poczekać na odpowiedni moment do wyprowadzania kontrataków. Na początku brakowało agresji u naszych piłkarzy i kontroli nad piłką, gdy byliśmy w jej posiadaniu. W przerwie postanowiłem dokonać kilku zmian w taktyce. Zdecydowałem się na większą swobodę i powiedziałem piłkarzom, że musimy wykorzystać szanse, które stworzymy, bo może ich nie być za dużo . Po trzech minutach drugiej połowy strzeliliśmy bramkę i myślałem, że uda się to utrzymać, a boisko będzie dla nas "większe". Gol na 1:1 przyszedł zdecydowanie zbyt szybko. Było to piękne i szczęśliwe uderzenie. Mimo wyrównania kontrolowaliśmy grę i miałem nadzieję, że uda się wygrać. Jestem bardzo zły na sposób, w który straciliśmy bramkę na 2:1. To nie pierwszy taki gol, gdy obrońcy zamiast obserwować piłkarzy rywala zwracają uwagę tylko na piłkę. Przyjechaliśmy tutaj wygrać i sprawić, że Lech ostatecznie odpadnie z wyścigu o mistrzostwo, ale to się nie udało. Wynik jest za wysoki i niezasłużony.
Jacek Zieliński (trener Lecha Poznań): Nie ukrywam, że cieszę się z tego zwycięstwa. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i znów strzeliliśmy cztery bramki. Dominowaliśmy przez cały mecz. Po bramce było lekkie zawahanie, ale zespół zareagował poprawnie. Ani ja, ani zespół nie straciliśmy nadziei, bo zawodnicy podnieśli głowy i grali o zwycięstwo. W pierwszej połowie graliśmy zdecydowanie lepiej. W drugiej połowie było trochę nerwowości, ale wszystko skończyło się dobrze. Mamy trzy punkty po ładnej i skutecznej grze, czyli wszystko to co trener w meczu o takiej stawce może sobie wymarzyć. Przede wszystkim dziękuję zespołowi, że zagrał dobry mecz. Uważam, że w dalszym ciągu liczymy się walce o mistrzostwo. Cały czas z tym zespołem jestem blisko, wbrew temu co pisało się w prasie. Mam nadzieję, że na boisku było to widać.