Z obozu rywala Lecha: Jest konflikt czy go nie ma?

W Manchesterze City wrze. Oficjalnie wszystko jest w porządku, a jedynie wścibscy dziennikarze próbują znaleźć afery, której nie ma - tyle z obozu Man City. Media donoszą jednak o podziałach i niesnaskach u czwartkowego rywala Lecha Poznań.

Jak powszechnie wiadomo, dobre wyniki budują atmosferę, a złe psują. W The Citizens wystarczyły dwie porażki, żeby zrobiło się gorąco. Najpierw doszło do wstydliwej porażki z Arsenalem Londyn (0:3), a w miniony weekend Man City przegrał ze znajdującym się w strefie spadkowej zespołem Wolverhampton Wanderers (1:2).

To właśnie z Wilkami doszło do dwóch incydentów, które mogły pokazać, że w szatni The Citizens nie jest najlepiej. Najpierw Vincent Kompany pokłócił się z Emmanuelem Adebayorem, a w tunelu do szatni Yaya Toure to samo zrobił z Jamesem Milnerem. Adebayor nie raz już wspominał o możliwym odejściu, a Toure przyznał, że chciałby kiedyś wrócić do FC Barcelony.

Podobno Man City jest podzielony na dwa obozy. Jeden stoi murem za Roberto Mancinim - drugi rzecz jasna przeciwko niemu. Żeby było tego mało, Gareth Barry, pomocnik MC, został przyłapany na piciu alkoholu podczas imprezy w Szkocji. Reprezentant Anglii zdążył już przeprosić Manciniego, ale na tej samej imprezie byli inni gracze The Citizens. Prasa kpi z piłkarzy, którzy ich zdaniem integrowali się, chociaż jak Barry sam zaznacza: - Wszyscy ludzie związani z Manchesterem City chcą jak najlepiej dla tego klubu.

Oficjalnie Adebayor śmieje się ze swojej kłótni z Kompany'm, twierdząc, że wynikała ona z tego, iż obu zawodnikom bardzo zależy na dobrych wynikach zespołu. Także Mancini twierdzi, że żadnych podziałów nie ma, ale prasa wskazuje na jeszcze jedną rzecz. We wspomnianym meczu z Wolvers przy stanie 2:1 dla Wilków, Włoch zdecydował się na zaskakującą zmianę. Napastnika (Adebayora) zastąpił obrońcą (Pablo Zabaletą), chociaż na ławce miał jeszcze jednego zawodnika pierwszej linii (Jo).

Czy historie opisywane w brytyjskiej prasie mają odzwierciedlenie w faktach? Wydaje się, że coś jest na rzeczy. Już kilka miesięcy temu Carlos Tevez żalił się na ciężkie treningi u Manciniego. W tej opinii nie był osamotniony. Włoch nie ma łatwego zadania. Musi scementować drużynę, gdzie każdy zarabia grube miliony funtów.

Komentarze (0)