Gdy Lech trafił do jednej grupy z Manchesterem City, Juventusem Turyn i Red Bull Salzburg mało kto wierzył w sukcesy poznaniaków. Zdecydowana większość obawiała się kompromitacji, ale Kolejorz po raz kolejny potwierdził, że na międzynarodowej arenie Polsce nie przynosi wstydu.
W czwartek lechici rywalizowali z Manchesterem City i odnieśli niesamowity sukces pokonując Anglików 3:1! - Remis z Manchesterem przed meczem każdy brałby w ciemno. W odniesieniu zwycięstwa pomogli nam kibice. Było widać zaangażowanie całego zespołu i że każdego cieszy gra - mówi Sławomir Peszko.
Po czterech kolejkach poznaniacy są liderem grupy A. Nad trzecim Juventusem Turyn mają trzy punkty przewagi, więc ich szansa na awans jest spora. W następnej kolejce rywalem Lecha będą właśnie Włosi. - Mecz z Juventusem wydaje się kluczowy. Już po nim możemy świętować awans - dodaje pomocnik Kolejorza. Aby tak się stało podopiecznym Jose Marii Bakero wystarczy remis mniejszy niż 3:3. Lechitom dużo dał bezbramkowy rezultat w spotkaniu Juventusu z Red Bull Salzburg. - Czwarta kolejka była wymarzona - przyznaje Peszko.
Pomocnik Lecha nie podpala się jednak na myśl o możliwym awansie i do sytuacji podchodzi spokojnie. - Nie możemy spocząć na laurach. Przed nami dwa mecze, w których nie możemy być zbyt pewni siebie, bo to nas zgubi. Pozostało do zdobycia sześć punktów i rywale mogą nas dogonić - zauważa Peszko.
Wychowanek Nafty Jedlicze od małego kibicował Juventusowi, więc występy przeciwko tej drużynie są dla niego czymś szczególnym. W pierwszym spotkaniu wystąpił dzięki skróceniu kary, która została na niego nałożona przez UEFA po meczu ze Spartą Praga, a teraz był zagrożony pauzą za kartki. W spotkaniu z Manchesterem nie został jednak upomniany przez sędziego, więc będzie mógł zagrać z Włochami. - Momentami przechodziła mi przez myśl, że jeśli dostanę kartkę to nie zagram z Juventusem, ale w sytuacjach stykowych nie zamierzałem odstawiać nogi. Gdybym dostał kartkę, trudno, nie zagrałbym w następnym meczu - opowiada lechita, który w drugiej połowie opuścił boisko. - Zmiana głównie była podyktowana tym, że przez dwa dni nie trenowałem. Trener chciał mnie trochę oszczędzić, bo przed nami dużo meczów. Jest o co grać, a liga jest najważniejsza - zakończył Peszko.