Kolejny zespół zatopiony w Gdyni - relacja z meczu Arka Gdynia - Korona Kielce

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po najlepszym meczu w sezonie, Arka Gdynia całkowicie zasłużenie pokonała Scyzoryki z Kielc. Goście mocno rozczarowali i poza fenomenalną bramką Ediego Andradiny nie pokazali nad morzem niczego godnego uwagi.

W tym artykule dowiesz się o:

Szkoleniowiec Arki Dariusz Pasieka, po raz kolejny zaskoczył wyjściowym składem, w którym na pozycji napastnika znalazł się Joseph Mawaye, a Tadas Labukas zagrał w drugiej linii. Jak się okazało był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę, bo właśnie ta dwójka w dużej mierze zadecydowała o zwycięstwie gospodarzy.

Po początkowym badaniu sił do ataku ruszyli żółto-niebiescy. Już w 12 minucie po wyrzucie od bramki Norberta Witkowskiego, w środku pola Mawaye zagrał długą, dokładną, prostopadłą piłkę do Labukasa, który złapał na wykroku, przed polem karnym Zbigniewa Małkowskiego i gospodarze objęli prowadzenie.

Ze strony Korony największe zagrożenie czekało w osobie Ediego, który próbował indywidualnych strzałów z dystansu. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy najpierw Maciej Szmatiuk trafił w słupek kieleckiej bramki, a następnie Paweł Zawistowski przestrzelił w dogodnej okazji.

Niestety dla kibiców gospodarzy sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło o niewykorzystanych okazjach: tuż przed przerwą Aco Vukovic zagrywa długi cross do Macieja Korzyma, który świetnie przyjmuje futbolówkę na 16. metrze, odgrywa do Ediego, a ten potężnym uderzeniem lewej nogi w samo okienko bramki Witkowskiego - doprowadza do remisu.

Zaraz po przerwie sytuację sam na sam zmarnował Labukas, który dostał dokładne podanie w polu karnym od Mawaye, ale Małkowski zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W dalszej części gry mieliśmy głównie dwie wymuszone kontuzjami zmiany: za Marciano Brumę wszedł Wojciech Wilczyński, a za Filipa Burkhardta - Marcin Budziński. Chwile później w dość przypadkowej sytuacji Arkowcy objęli prowadzenie na wagę trzech punktów.

W polu karnym żle zachował się Vlastimir Jovanović, co pozwoliło na strzał sprzed pola karnego Budzińskiego i gdy wydawało się że futbolówka padnie łupem Małkowskiego, niepotrzebnie interweniował Pavol Stano - do odbitej piłki dopadł ex Koroniarz Paweł Zawistowski i z 7 metrów, bez problemów wpakował ją do siatki obok bezradnego Małkowskiego.

Najlepszą okazje na wyrównanie goście zmarnowali 5 minut przed końcem, gdy dwukrotnie próbował najaktywniejszy w ich szeregach Edi. Najpierw silnie strzelając z dystansu, a następnie po rzucie rożnym. W obu przypadkach bez konsekwencji dla Arki, która tym samym pokonała kolejny zespół z czołówki tabeli i nadal jest niepokonana na własnym stadionie.

Arka Gdynia - Korona Kielce 2:1 (1:1)

1:0 - Labukas 12'

1:1 - Edi 44'

2:1 - Zawistowski 69'

Arka: Witkowski - Bruma (51' Wilczyński), Szmatiuk, Rozić, Noll, Labukas, Płotka, Burkhardt (66' Budziński), Zawistowski, Bożok (87' Czoska), Mawaye.

Korona: Małkowski - Golański, Stano, Malarczyk, Markiewicz, Sobolewski (81' Janic), Edi, Vuković, Jovanović (69' Nowak), Korzym, Tataj.

Żółte kartki: Witkowski (Arka) i Stano (Korona).

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).

Widzów: 3 tys.

Ocena gry Arki: 4,5 - Najlepsze spotkanie w tej rundzie w wykonaniu gospodarzy. Mimo dużej przewagi skromne zwycięstwo, bo Arka ponownie raziła nieskutecznością. Z bardzo dobrej strony pokazał się Mawaye.

Ocena gry Korony: 2,5 - Goście w niczym nie przypominali wicelidera tabeli. Jak przyznał ich trener Marcin Sasal zagrali słabo i zachowawczo. Drużyna nie dorosłą jeszcze do spotkań w roli faworyta.

Źródło artykułu: