Polonia znów rozczarowuje - relacja z meczu Polonia Warszawa - Lechia Gdańsk

Paweł Janas póki co nie jest w stanie poprawić gry swojego zespołu. Przez całe spotkanie zawodnicy Czarnych Koszul przeprowadzili zaledwie garstkę dobrych akcji, przez całą resztę spotkania piłka była przy nodze Adriana Mierzejewskiego bądź Bruno, ale dwóch zawodników przeciwko 11-tce Lechii to stanowczo za mało. Biało- zieloni wywożą cenne i zasłużone zwycięstwo.

Początek spotkania w wykonaniu obu zespołów był co najmniej niemrawy. Obydwa zespoły miały problem ze skonstruowaniem dobrej, ofensywnej akcji. W 14 minucie piłka przypadkowo utrzymała się przy nodze Daniela Gołębiewskiego, ale napastnik gospodarzy spudłował w sposób niezwykle efektowny, gdyż piłka wylądowała za linią boczną boiska. Reakcja Gołębiewskiego i kibiców zgromadzonych na stadionie przy Konwiktorskiej była bardzo wymowna, ale jak się później okazało - "Dyzio" potrafi marnować jeszcze dogodniejsze sytuacje.

Kwadrans później gości objęli prowadzenie. Bardzo aktywny Paweł Buzała przedarł się prawą stroną boiska i oddał mocny strzał na bramkę Sebastiana Przyrowskiego. Golkiper Polonii "wypluł" piłkę przed siebie co bezlitośnie wykorzystał Abdou Traore.

W 39 minucie Polonia miała najlepszą okazję w pierwszej połowie na strzelenie bramki. Doskonałą akcję przeprowadził Bruno, idealnie podał do uciekającego obrońcom Adriana Mierzejewskiego a ten wybrał mniej egoistyczną opcję i wyłożył jeszcze piłkę Gołębiewskiemu. Kibice skoczyli z radości w przekonaniu, że piłka zatrzepocze w siatce, jednak Polonista w znany tylko sobie sposób nie trafił do bramki. Takie zagrania powinny dyskwalifikować piłkarza na kilka kolejnych spotkań. Do przerwy 1:0 dla gości.

Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy. Po kilkudziesięciu sekundach gry Artur Sobiech wzorowo zachował się w polu karnym podając do nadbiegającego Mierzejewskiego, który nie dał żadnych szans bramkarzowi przyjezdnych.

Ta sytuacja tylko rozdrażniła piłkarzy Lechii, którzy dziesięć minut później znów objęli prowadzenie. Winowajcą przy tej sytuacji był Dariusz Pietrasiak, który sfaulował w polu karnym piłkarza gości i sędzia bez wahania podyktował "jedenastkę". Skutecznym egzekutorem okazał się Traore.

Od tego momentu z Polonii zeszło powietrze tak gwałtownie, jak z przedziurawionej po jednej z akcji futbolówce. Długie zagrania gospodarzy były wodą na młyn dla podopiecznych Tomasza Kafarskiego. Lechia skutecznie blokowała zapędy Polonistów i w efekcie Czarne Koszule wcale nie potrafiły osiągnąć przewagi w środku pola. To Lechia bardziej dążyła do utrzymania wyniku, niż Poloniści do wyrównania. Wynik meczu nie uległ już zmianie. Zmiany natomiast powinny nastąpić w szeregach Polonii. Trenerzy i prezes powinni odpowiedzieć sobie na kilka pytań: czy Jakub Tosik wnosi cokolwiek do gry zespołu, czy jest tylko uzupełnieniem składu? Czy Daniel Gołębiewski na pewno powinien biegać po boiskach w najwyższej klasie rozgrywkowej? Co się stanie, gdy w którymś meczu zabraknie Adriana Mierzejewskiego?

Nic nie zapowiada tego, by Polonia miała wrócić na szczyt ligowej drabinki.

Polonia Warszawa - Lechia Gdańsk 1:2 (0:1)

0:1 - Traore 30'

1:1 - Mierzejewski 46'

1:2 - Traore (k.) 55'

Składy:

Polonia Warszawa: Przyrowski - Jodłowiec, Pietrasiak, Dziewicki (59' Tosik), Brzyski, Mierzejewski, Trałka, Mayoral, Bruno (77' Teodorczyk), Gołębiewski (65' Gancarczyk), Sobiech.

Lechia Gdańsk: Małkowski - Deleu, Bąk, Kozans, Wołąkiewicz, Surma, Nowak, Popielarz (80' Pietrowski), Lukjanovs (42' Kaczmarek), Buzała (74' Dawidowski), Traore.

Żółte kartki: Pietrasiak, Tosik (Polonia) oraz Nowak, Kożans (Lechia).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Ocena Polonii Warszawa: 2 - Nie widać w grze Polonii pomysłu na grę, nie ma uwalniania skrzydeł ani żadnego innego elementu zaskoczenia. Polonia ma prawdziwego lidera w postaci Adriana Mierzejewskiego i tylko on zasługuje na słowa pochwały.

Ocena Lechii Gdańsk: 3 - Zawodnicy z Trójmiasta wykazali się skutecznością i konsekwencją. Nie pozwolili na zbyt wiele gospodarzom i mogą z podniesionym czołem wracać do domu.

Źródło artykułu: