Korona dla beniaminka - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Korona Kielce

Wszyscy ci, którzy po meczu Górnika z Koroną spodziewali się wielkiego piłkarskiego widowiska byli w piątkowy wieczór niepocieszeni. Zawodnicy obu drużyn zaserwowali kibicom mecz pełen walki, w którym ostatecznie górą byli zabrzanie, pokonując kielecką drużynę 2:1 (1:0).

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Mecz od mocnego uderzenia mógł rozpocząć Górnik, bo już w pierwszych sekundach gry z piłką w polu karnym Korony znalazł się Grzegorz Bonin, ale skutecznym wyjściem niebezpieczeństwo zażegnał Radosław Cierzniak. Rezerwowy na co dzień golkiper kielczan do wyjściowej jedenastki wskoczył w miejsce Zbigniewa Małkowskiego, który podczas przedmeczowej rozgrzewki doznał kontuzji, i miał nadspodziewanie wiele pracy.

Po Boninie czujność bramkarza wicelidera ekstraklasy sprawdzali jeszcze Marcin Wodecki i Adam Danch, ale za każdym razem spisywał się on bez zarzutu. Na nudę nie mógł narzekać także Adam Stachowiak, który w 21. minucie spotkania w świetnym stylu obronił uderzenie Jacka Markiewicza, po dograniu Edi'ego Andradiny z rzutu wolnego.

Pięć minut później Górnik objął prowadzenie. Po rzucie rożnym ospale zachowali się defensorzy Korony, piłkę w polu karnym kielczan przejął Danch i kąśliwie uderzył na bramkę. Cierzniak fatalnie skiksował, a Tomasz Zahorski z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki. Korona odpowiedziała chwilę później rajdem Pawła Sobolewskiego zakończonym niecelnym uderzeniem Macieja Korzyma.

Górnik również nie poprzestał na laurach. Swoje okazje mieli Zahorski i Wodecki, ale za pierwszym razem do szczęścia zabrakło centymetrów, a za drugim precyzji. Również drugą część spotkania zabrzanie rozpoczęli od mocnego uderzenia. Po zagraniu Aleksandra Kwieka oko w oko z Cierzniakiem stanął Daniel Sikorski, ale mając przed sobą pustą bramkę trafił wprost w interweniującego bramkarza gości. W odpowiedzi na bramkę Stachowiaka z piłką popędził Korzym, ale jego rajd w ostatniej chwili skutecznym wślizgiem zatrzymał Danch.

Z minuty na minutę Górnik grał coraz ofensywniej i to przyniosło oczekiwany skutek w 70. minucie spotkania. Kwiek obsłużył świetnym podaniem wbiegającego w pole karne Korony z prawego skrzydła Macieja Bębenka, a ten dograł idealnie do nogi Sikorskiemu, który z twarzą killera podwyższył prowadzenie dla gospodarzy. Korona po drugiej bramce przejęła inicjatywę, ale było to nie tyle efektem nagłego przebudzenia kielczan, co oddania pola rywalowi przez Górnika.

Zabrzanie przyczajeni na własnej połowie mądrze się bronili i czekali na okazje do kontrataku. Jeden z nich mógł, a nawet powinien zakończyć się trzecią bramką, ale Sikorski bardzo źle zagrywał do wychodzącego na czystą pozycję Bębenka i piłkę przejęli defensorzy Korony. Kielczanie z kolei skupiali się na strzałach z dystansu, a prym pod tym względem wiedli Nikola Mijajlović i Edi.

Wreszcie, w przedostatniej minucie gry Korona zdobyła bramkę kontaktową. Edi dośrodkował piłkę w pole karne z lewego skrzydła wprost do nabiegającego na piłkę Pavola Stano, a ten silnym strzałem pokonał Stachowiaka. Na kolejne trafienia kielczan już jednak stać nie było i Górnik mógł się cieszyć z piątego w tym sezonie domowego triumfu.

Górnik Zabrze - Korona Kielce 2:1 (1:0)
1:0 - Zahorski 26'
2:0 - Sikorski 70'
2:1 - Stano 89'

Składy:

Górnik: Stachowiak - Pazdan (90' Mańka), Danch, Jop, Magiera, Bonin (67' Bębenek), Przybylski, Kwiek, Wodecki, Sikorski (83' Marciniak), Zahorski.

Korona: Cierzniak - Kuzera (60' Niedzielan), Hernani, Stano, Golański, Mijajlović, Markiewicz, Vuković, Sobolewski, Edi, Korzym (79' Maliszewski).

Żółte kartki: Kwiek, Wodecki (Górnik) oraz Kuzera (Korona).

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Ocena gry Górnika: 4 - Beniaminek po raz kolejny udowodnił, ze jest drużyna własnego boiska. Zabrzanie bezproblemowo pokonali wicelidera tabeli z Kielc, choć spotkanie samo w sobie nie stało na najwyższym poziomie. Zwycięzców się jednak nie sądzi, a tym bardziej, kiedy pokonuje się jedną z rewelacji rundy jesiennej.

Ocena gry Korony: 3 - Przeciętne spotkanie w wykonaniu kieleckiej drużyny. Nie było charakterystycznego dla gry podopiecznych Marcina Sasala polotu, a największe zagrożenie pod bramką Górnika kielczanie stwarzali po stałych fragmentach gry. Dostateczny na zachętę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×