Ledwo mecz się rozpoczął, a już zespół z Górnego Śląska objął prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się zawodnik, który miał coś do udowodnienia w Bielsku-Białej, Mateusz Cieluch. 23-letni napastnik po meczu opowiadał o kulisach zdobycia nietypowej bramki. - Widziałem, że Richard Zajac wyszedł z bramki i chciałem mu wrzucić futbolówkę za kołnierz (śmiech). Tak na serio to zauważyłem z przodu Michała Maka i chciałem właśnie do niego dośrodkować piłkę. Okazało się, że z tej centry wyszedł strzał. Tak jest w piłce, że czasami sprzyja szczęście i zrobiła się z tego bramka - uśmiecha się młody zawodnik.
Niestety dla Radzionkowian bramka strzelona przez Mateusza Cielucha nie zapewniła gościom piątkowej potyczki nawet jednego punktu, bowiem Górale przez cały mecz dążyli do zwycięstwa, a to się udało przypieczętować na kilka minut przed upływem regulaminowego czasu gry. - Ta runda była dla nas bardzo udana. Myśleliśmy, że na sam koniec też zdobędziemy jakieś punkty i chociaż remis dowieziemy do końca spotkania, ale nie utrzymaliśmy korzystnego dla nas wyniku. Strzeliłem bramkę, ale stać mnie na lepszą grę. Szkoda, że nastąpił koniec rudny, bo chciałbym jeszcze trochę pograć - dodaje 23-letni napastnik.
Mateusz Cieluch jako "anioł stróż" Roberta Demjana
Mateusz Cieluch nie ma żalu do Podbeskidzia, za to że w bielskich barwach wystąpił tylko w trzech oficjalnych meczach. - Gratuluje chłopakom z Bielska-Białej trzech punktów. Od czasu kiedy byłem zawodnikiem Podbeskidzia troszkę się tutaj pozmieniało. Ta atmosfera, tłumy kibiców to wszystko sprawa wyników, ale aż miło popatrzeć na to wszystko. Ja też po cichu kibicuje Podbeskidziu, żeby awansował do ekstraklasy. Szkoda tylko, że na tej świetnej serii Górali ucierpiał nasz zespół i jedziemy z pustym bagażem do domu - oznajmia wychowanek Stadionu Śląskiego.