Zwycięstwem 2:1 (1:0) nad Koroną Kielce ze stadionem przy Roosevelta pożegnali się zawodnicy Górnika. Zabrzanie szybko podnieśli się po klęsce we Wrocławiu i pożegnali się ze swoimi kibicami w najlepszy z możliwych sposobów. - Zależało nam na tym zwycięstwie, bo naszym kibicom należało się trochę radości na zakończenie rundy jesiennej - powiedział po końcowym gwizdku sędziego Adam Danch.
Śląskiego beniaminka czeka trudny finisz ligi. Najpierw górnicy udadzą się do Łodzi na mecz z Widzewem, a starciu wieńczącym jesienne zmagania w stolicy stawią czoła Polonii. - Koniec rundy nie należy do najłatwiejszych, ale możemy spokojnie pokusić się o punkty. Żeby tak się stało musimy przede wszystkim utrzymać poziom z meczu z Koroną i nie popełniać głupich błędów jak w Gdańsku czy Wrocławiu. Nawet na wyjazdach stać nas na dobrą i zwycięską grę - przekonuje 23-letni stoper Górnika.
W końcówce spotkania z Koroną zabrzanie cofnęli się do defensywy i na pięć minut przed końcowym gwizdkiem sędziego stracili bramkę, która wprowadziła w poczynania Trójkolorowych mnóstwo nerwowości. - Musieliśmy się cofnąć, bo naturalną koleją rzeczy jest to, że prowadząc dwoma bramkami daje się pola do popisu rywalowi i czeka na okazje do kontry. My swoje mieliśmy, ale ich nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo wynik mógł być wyższy, ale zdobyliśmy trzy punkty i tego już nikt nam nie odbierze - wyjaśnił były młodzieżowy reprezentant Polski.
Po letnich ruchach kadrowych w Górniku Danch stał się zawodnikiem o najdłuższym stażu przy Roosevelta. Reprezentuje on górnicze barwy od stycznia 2006 roku, a w meczu z Koroną przez ostatnie pół godziny pełnił nawet funkcję kapitana drużyny. - Cieszę się, że trener mi zaufał i to mnie przypadła ta rola. Ciągle się uczę i chcę się stawać coraz lepszym piłkarzem. Mamy w kadrze wielu bardzo dobrych zawodników, więc wzorów do naśladowania nie brakuje - mówi gracz zabrzańskiej drużyny wskazując m.in. Michała Bembena, Adama Banasia i Mariusza Jopa.