Jan Tomaszewski słynie z tego, że nie gryzie się w język. Legendarny bramkarz podsumował w "Super Expressie" 2024 rok.
Wpisując się w świąteczną atmosferę, przyznawał "prezenty i rózgi". Jego zdaniem na te pierwsze zasłużyli: Lamine Yamal, Ewa Pajor, a także Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok (za dobre występy w europejskich pucharach).
Natomiast na rózgę - w opinii Tomaszewskiego - zapracowali: Michał Probierz, Paweł Dawidowicz oraz... Wojciech Szczęsny. Ten ostatni za to, że krótko po ogłoszeniu zakończenia kariery postanowił ją wznowić i podpisać umowę z FC Barceloną.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kuriozalna sytuacja w szkockiej League Two
Tomaszewski najpierw podkreślił, że Szczęsny "był świetnym bramkarzem i nas niejednokrotnie ratował". Później jednak nie szczędził mu słów krytyki.
- Po co wracał? - zapytał w "SE". - Wszyscy mówili: "olaboga, będzie bronił!". Ja byłem jednym z niewielu, który apelował do tych patriotów-idiotów ekspertów, żeby schłodzili sobie głowy. Tłumaczyłem, żeby puknęli się w te durne łby. Popełnił nieprawdopodobny błąd, bo nie wchodzi się do tej samej rzeki! I siedzi na ławie, bo gra ulubieniec drużyny, czyli Pena - tłumaczył.
Wojciech Szczęsny od października br. czeka na debiut w FC Barcelonie. Być może doczeka się 4 stycznia 2025 r., gdy zespół Hansiego Flicka zagra mecz w Pucharze Króla z Barbastro.
Wracając do Tomaszewskiego, w szczególny sposób potraktował on Roberta Lewandowskiego. Przyznał mu zarówno prezent, jak i rózgę. Docenił jego grę w Barcelonie, ale skrytykował za nieobecność na listopadowym zgrupowaniu kadry (napastnik tłumaczył się urazem pleców).