Początek spotkania jednak takiego scenariusza nie pisał. Pierwszy kwadrans to zdecydowana przewaga Polonistów lecz nieudokumentowana żadnym groźnym strzałem. Największe niebezpieczeństwo Wiślakom stworzył ich bramkarz, lecz jego błąd przy dośrodkowaniu Adriana Mierzejewskiego obył się bez konsekwencji.
Choć gospodarze byli znacznie częściej przy piłce i oni dyktowali warunki gry, to już pierwsza groźna akcja przyjezdnych zakończyła się golem. Wiślacy przytomnie przerzucili ciężar gry z jednej na drugą stronę boiska, tam Patryk Małecki uciekł obrońcom a jego podanie do kolegi z drużyny zamieniło się w gola, bowiem niefortunnie interweniował defensor Polonii, Dariusz Pietrasiak.
Od tego momentu Polonia była tak nieskuteczna, jak ich kibice rzucający śnieżkami w Małeckiego. Słabszy okres w grze przeciwnika chciała wykorzystać Wisła, lecz nie potrafiła sfinalizować żadnej z wyprowadzanych kontr. Również strzały z dystansu Wiślaków nie trafiały do celu. W 31 minucie przebudzili się Poloniści. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Tomasza Brzyskiego obrońcy Białej Gwiazdy wybili piłkę przed pole karne gdzie dopadł do niej Jakub Tosik i bez namysłu uderzył na bramkę Mariusza Pawełka. Golkiper gości kapitalnie wybronił ten groźny strzał.
Po przerwie trener Janas zdecydował się na wprowadzenie Janusza Gancarczyka za kompletnie niewidocznego Bruno i ta decyzja okazała się jak najbardziej słuszna. Gancarczyk popisał się kilkoma dobrymi rajdami i po wymanewrowaniu obrońców z Krakowa wystarczyło "postawić kropkę nad i", jednak to ewidentnie nie był dzień Czarnych Koszul. Kolejne akcje nie przynosiły wymiernych efektów w postaci bramki. Goście natomiast nastawili się na kontrowanie Polonistów, lecz i oni raz za razem marnowali dobre okazje. Ani Łukasz Garguła, ani Andraż Kirm, ani Paweł Brożek nie potrafili drugi raz pokonać Sebastiana Przyrowskiego.
Ostatnie słowo mogło należeć do podopiecznych Janasa. Najpierw fatalnie przestrzelił Daniel Gołębiewski, którego dobrym podaniem obsłużył Artur Sobiech, a w końcówce wyborną okazję zmarnował kapitan drużyny - Adrian Mierzejewski, jednak nawet on w sytuacji sam na sam z Pawełkiem nie potrafił skierować piłki do siatki. Poloniści mogą mieć pretensje tylko do siebie, bo Wiślacy sprezentowali im w końcówce dwie stuprocentowe szanse i ten wyrównany mecz mógł zakończyć się sprawiedliwym podziałem punktów, jednak w niewiarygodny sposób pudłowali. Podobnie jak przed rokiem Polonia przegrywa po samobójczej bramce. Wisła wiceliderem Ekstraklasy.
Polonia Warszawa - Wisła Kraków 0:1 (0:1)
0:1 - Pietrasiak (sam.) 18'
Składy:
Polonia Warszawa: Przyrowski - Tosik, Pietrasiak, Skrzyński, Brzyski, Piątek (88' Rachwał), Andreu, Trałka (64' Gołębiewski), Mierzejewski, Bruno (46' Gancarczyk), Sobiech.
Wisła Kraków: Pawełek - Cikos, Chavez, Bunoza, Paljić, Małecki (87' Łobodziński), Sobolewski, Garguła (74' Piotr Brożek), Jirsak (65' Wilk), Kirm, Paweł Brożek.
Żółte kartki: Mierzejewski, Trałka, Gołębiewski (Polonia) oraz Bunoza, Jirsak, Małecki, Paljić (Wisła).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 5265.
Ocena Polonii Warszawa: 4 - Poloniści zasłużyli na co najmniej jeden punkt. Włożyli dużo serca i sił od pierwszej do ostatniej minuty spotkania. Nawet ci, którzy przez cały sezon zawodzili, przeciwko Wiśle zagrali bardzo dobre zawody. Jakub Tosik czy Łukasz Skrzyński udowodnili, że potrafią grać w piłkę. Zabrakło "tylko" goli.
Ocena Wisły Kraków: 4,5 - Wisła stworzyła wiele dobrych sytuacji, wykorzystała jedną i to wystarczyło na nieskuteczną Polonię. Robert Maaskant i jego gracze mogą mówić o sporym szczęściu, ale szczęście sprzyja lepszym.