Protest gonił protest
Zazwyczaj po rozpoczęciu spotkania na alei Piłsudskiego rozlegał się głośny doping fanów gospodarzy. Tym razem było zupełnie inaczej - przez około 20 minut od pierwszego gwizdka sędziego słychać było tylko kibiców Górnika. Wszystko za sprawą protestu fanów Widzewa w kierunku działaczy, którzy zabrali ultrasom pomieszczenie do przechowywania elementów opraw. Dodatkowo na płocie trybuny "pod Zegarem" zawisnął transparent o treści: "Kochani działacze - znów błędy popełniacie. Chcecie ciszy, to ją macie". Nie był to jednak jedyny protest tego dnia.
Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze drużyny gospodarzy po krótkiej konsultacji między sobą postanowili podziękować fanom... na środku boiska, po czym udali się do szatni. - Decyzja o tym, żeby nie podchodzić do kibiców po meczu, była podjęta przez całą drużynę. Rozumiemy fanów, ale oni muszą też zrozumieć nas - powiedział po meczu napastnik Widzewa, Darvydas Šernas. Słowa litewskiego piłkarza potwierdził na konferencji prasowej golkiper łodzian - Bartosz Kaniecki. Postawa zawodników to wyraźny sygnał dezaprobaty wobec ostatnich zachowań kibiców względem swoich pupili.
Najwyższe zwycięstwo w sezonie
Pokonując piłkarzy Górnika 4:0 Widzew odniósł najwyższe dotychczas zwycięstwo w obecnym sezonie. To również pierwsza wygrana nowego trenera gospodarzy - Czesława Michniewicza. W dodatku jest to dopiero drugie spotkanie, w którym łodzianie mogą pochwalić się czystym kontem. Ciekawostką jest też fakt, iż podopieczni trenera Michniewicza odnosili na swoim stadionie tylko znaczące zwycięstwa. Oprócz Górnika na stadionie przy alei Piłsudskiego przekonali się o tym zawodnicy Śląska oraz lidera ekstraklasy - Jagiellonii. Pierwsi przegrali aż 2:5, natomiast drudzy - 1:4. Piłkarze Widzewa najwyraźniej wolą wygrywać rzadko, ale przekonująco. - Jasne, że chcielibyśmy wygrywać częściej po 1:0, niż raz na jakiś czas 4:0 lub 4:1, ale nie zawsze się to udaje - tłumaczy Šernas.
Sześć lat...
... - tyle czasu czekał na debiut w ekstraklasie obrońca Widzewa, Sebastian Madera. Piłkarz sobotnich gospodarzy jest uznawany za jednego z najbardziej pechowych zawodników w klubie. Madera przyszedł do Widzewa w 2004 roku i już na samym początku kariery przy alei Piłsudskiego doznał koszmarnej kontuzji. Kiedy zawodnik na dobre wyleczył się i doszedł do pełnej dyspozycji, doznał kolejnego urazu. Madera grał już w barwach Widzewa, jednak jego zespół występował wtedy w I lidze. W sobotę obrońca łodzian w końcu mógł cieszyć się z debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej.