Patryk Małecki: Nasza praca przynosi efekt

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wisła Kraków wygrała w listopadzie komplet spotkań, nie straciła nawet bramki. W meczu z Polonią o zwycięstwie zadecydowała bramka samobójcza, którą wypracował Patryk Małecki.

- Ojcem sukcesu jest cała drużyna - zapewnia zawodnik Białej Gwiazdy. - Nie ważne, kto strzela bramki - ważne, by Wisła wygrywała. Nawet 1:0, po samobóju. Liczą się trzy punkty - przyznaje 22-letni skrzydłowy. W niedzielę Biała Gwiazda pokonała Czarne Koszule za sprawą pechowej interwencji Dariusza Pietrasiaka. - Możliwe, że to jedna z cenniejszych wygranych - mówi Małecki. - Mecz był otwarty, nie było kopaniny, oba zespoły starały się grać w piłkę. Jestem zadowolony z postawy całej drużyny, z tego, że zostawiliśmy na boisku mnóstwo serca i wygraliśmy bardzo ważny mecz.

Małecki przy Konwiktorskiej nie został zbyt dobrze przyjęty. Każdy jego kontakt z piłką kwitowany był serią gwizdów, fani gospodarzy rzucali w niego śnieżkami. - Żadna nie doleciała, chociaż było blisko - śmieje się gracz Wisły. - Do takich wydarzeń podchodzę ze spokojem, nie obchodzi mnie, co robią kibice na trybunach. Może chcą mnie sprowokować, ale mogę zapewnić, że na pewno im się to nie uda. Przywykłem już do tego, że gdzie nie pojadę, to kibice mnie nie lubią. To pewnie dlatego, że tak mocno identyfikuję się z Wisłą - przyznaje.

Rundę jesienną Wisła zakończy w Gdyni. - Założyliśmy sobie, że w trzech ostatnich meczach chcemy zdobyć dziewięć punktów. Na razie mamy sześć - mówi Małecki. - Arka nie boi się grać piłkę, przyjeżdża na Legię i prowadzi tam własną grę. Na swoim sztucznym boisku są bardzo mocni, ale murawa będzie równa dla każdego - przewiduje. - Jedziemy po zwycięstwo. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej i to powinno cieszyć. Ciężka praca, którą wykonujemy na treningach, przynosi efekt, ale jest jeszcze dużo rzeczy, które powinniśmy poprawić - kończy.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)