- Cały czas sam gra na granicy i prowokuje, a kiedy dostanie kartkę, zaczyna płakać i zwalać winę na przeciwnika. To mnie czasami denerwuje, bo to mecze piłkarskie - nie potrzeba żadnych "brudnych gierek" - mówi piłkarz z Brugii, który jednak zastrzega: - To nie znaczy jednak, że nie cieszę się z jego powrotu.
Niedzielne starcie Anderlechtu z Club Brugge zakończyło się zwycięstwem drużyny Wasilewskiego 2:0. Polski obrońca po raz drugi z rzędu rozegrał pełne 90 minut w spotkaniu ligowym. Dirar pojawił się na placu gry w 66. minucie.