Najwięcej kontrowersji wśród kibiców budziło zainteresowanie Śląska Wrocław. Orest Lenczyk był gotów ściągnąć Mateusza Bartczaka do największego rywala Miedziowych. - Ja nic o tym nie wiem. Urlop poświęciłem rodzinie i o piłce nie myślałem - mówi pomocnik Zagłębia.
Wiadomo, że sprawa jest już nieaktualna. Śląsk nie myśli o defensywnym pomocniku lubinian. Jego kontrakt wygasa za kilka miesięcy, ale cały czas nie otrzymał propozycji podpisania nowego. To dziwne, ponieważ jest najlepszym strzelcem zespołu i bez wątpienia jesienią był najlepszym zawodnikiem dwukrotnego mistrza Polski. - Kontrakt mam do czerwca i wówczas będę się zastanawiał. Klub nie złożył mi żadnej propozycji kontraktu i uważam, że nie ma tematu - opowiada Bartczak.
Jerzy Koziński, prezes Zagłębia, przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim, ale Marek Bajor dostał obietnicę, że z piłkarzami, którym kończą się kontrakty, zostaną podjęte rozmowy na temat przedłużenia ich. - Mateusz jest piłkarzem Zagłębia i mam nadzieję, że nadal będzie lub ktoś go przeskoczy z korzyścią dla drużyny. Jeżeli będą oferty, to wszyscy się dowiedzą o tym. Mamy styczeń, a Mateusz ma do końca czerwca kontrakt. Wszystko może się zdarzyć przez ten czas - dodaje Michał Sałkowski, rzecznik prasowy Zagłębia.
Miedziowi przebywają na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie mają doskonałe warunki do trenowania. Mieszkają w hotelu i na boisko ze sztuczną nawierzchnią mają zaledwie kilka minut piechotą. W kompleksie znajduje się również hala, w której piłkarze w razie złej pogody mogą trenować w bardzo dobrych warunkach. Korzystają również z siłowni.
Czym taki obóz różni się od treningów w Lubinie? - Przede wszystkim są dwa treningi dziennie i jestem w Grodzisku. Mamy się gdzie schować przed złą pogodą. W Lubinie takich warunków nie mamy. Możemy też nawzajem lepiej się poznać. Po treningach myślimy o łóżku nić o kręglach - kończy Mateusz Bartczak.
Trening w hali / Fot. Tomasz Folta (Zagłębie Lubin)