Warszawiacy pokonali Kolejorza 1:0 po samobójczej bramce Manuela Arboledy. Spotkanie stało na bardzo niskim poziomie, a co ciekawe Polonia nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę poznaniaków. Gospodarze nie byli o wiele lepsi, bowiem ich uderzenia nie stwarzały zbyt wielkiego zagrożenia pod bramką Sebastiana Przyrowskiego. - Oczywiście, że przyjechaliśmy do Poznania z myślą o wygranej, a nie o porażce. Nie wiem czy Lech oddał jakiś celny strzał, więc w strzałach 0:0, a wygraliśmy 1:0. Gdyby Arboleda nie dotknął piłki, to gola strzeliłby Smolarek - mówi Łukasz Trałka.
Wpływ na słaby poziom widowiska miała murawa, która jest w fatalnym stanie. - Na takim boisku ciężko o jakieś przemyślane akcje. Był to mecz walki - przyznaje pomocnik Polonii, który obawia się, że rewanż odbędzie się w podobnych warunkach. - Byłem kilka dni temu na naszym boisku i nie wygląda to za dobrze. Jest jeszcze trochę czasu i mam nadzieję, że panowie zajmujący się murawą zrobią wszystko, aby wyglądała jak najlepiej, choć raczej będzie o to ciężko.
Zwycięstwo na wyjeździe to dobra zaliczka przed rewanżem, ale przed Polonią jeszcze daleka droga od półfinału. - Trzeba pamiętać, że to dopiero pierwsze spotkanie. W rewanżu będzie ciężko. Nie możemy myśleć o tym zwycięstwie, bo możemy obudzić się z ręką w nocniku. Dla nas celem jest dostanie się do europejskich pucharach, obojętnie czy przez ligę, czy Puchar Polski - opowiada Trałka.
W niedzielę Czarne Koszule wznowią rozgrywki ekstraklasy i podejmą u siebie Górnika Zabrze. Spotkanie z Lechem było bardzo cennym sprawdzianem przed inauguracją rundy wiosennej. - Dobrze jest przed ligą zagrać jakiś mecz o stawkę - zakończył Trałka.