Spotkanie Dolcanu Ząbki z GKS Katowice stało na przeciętnym poziomie. Po końcowym gwizdku sędziego z kompletu punktów mogli cieszyć się goście, a złotą bramkę zdobył dla katowiczan w tym meczu Bartłomiej Chwalibogowski. Znacznie ciekawiej wyglądała pomeczowa konferencja prasowa, podczas której szkoleniowiec outsidera z Ząbek, Robert Moskal zaatakował drużynę rywala. Trener Dolcanu zarzucił Gieksie m.in. to, że w drugiej połowie zawodnicy śląskiej drużyny często leżeli na murawie zbierając cenne sekundy.
Czy tak było? - Nie wiem. Nie grałem, nie leżałem - odpowiada ze śmiechem Adrian Napierała, obrońca Gieksy. Pomeczową frustrację trenera Moskala stara się z kolei zrozumieć Arkadiusz Ryś. - Kiedy odchodzi się z klubu i potem gra się przeciwko byłej drużynie trochę inaczej patrzy się na rywala. Widać było, że trenerowi Moskalowi bardzo zależy na zwycięstwie w tym spotkaniu, ale to nie był nasz problem. To my strzeliliśmy bramkę więcej i możemy cieszyć się z kompletu punktów - dowodzi młody gracz katowickiej drużyny.
- Dziwiliśmy się pomeczowym wypowiedziom trenera Moskala, bo nasze leżenie na boisku wynikało nie z chęci gry na czas, a z bardzo ostrej gry Dolcanu. Niestety wiele tego typu zagrań uszło uwadze arbitra i trzeba przyznać, że sędzia w tym meczu nie najlepiej dawał sobie radę. Wystarczy wspomnieć kilka ostrych wejść wślizgiem, które na tak grząskiej murawie mogły być bardzo niebezpieczne. O narastającej na boisku agresji na własnej skórze przekonał się zresztą Marek Pączek, który na szczęście uniknął groźnego urazu. Momentami Dolcan grał nie tyle ostro, co brutalnie - przekonuje Marcin Gabor, drugi trener GKS.
Asystentowi trenera Wojciecha Stawowego także od Moskala się oberwało. Trener ząbkowian zarzucił młodemu szkoleniowcowi buńczuczne wypowiedzi na temat płyty boiska, na której spotkanie miało być rozgrywane. Ta rzeczywiście nie była w niedzielę w najlepszym stanie. Miejscami twarde, krok dalej zamieniało się w błotniste bajoro. Gabora opiekun Dolcanu nazwał z przekąsem "złotoustym asystentem".
- Nie wiem czy w tej wypowiedzi o mnie chodziło, bo asystentem trenera jestem ja i trener Skórski - uśmiecha się Gabor. - Na pewno nie będę trenerowi Moskalowi przesyłał przez media pozdrowień, bo nie będę zniżał się poniżej określonego poziomu. Nie odczuwam potrzeby odegrania się na kimkolwiek i posyłania jakichś ostrych słów pod czyimś adresem. Każdy ma swoje sumienie i każdy powinien wiedzieć co robi. Ja chciałbym tylko, żeby trener Moskal przemyślał tę swoją wypowiedź - ucina drugi trener drużyny z Bukowej.
Mimo ostatnich tarć trener Moskal przy Bukowej jest miło wspominany. - Kiedy przychodziłem do klubu, to z trenerem Moskalem przyszło nam się pożegnać, więc nie mogę powiedzieć wiele jako prezes. Jako kibic mogę jedynie dodać, że na pewno wyniki nie powalały wtedy na kolana, ale trzeba mieć na uwadze problemy z jakimi zmagał się wówczas klub - wskazuje Jacek Krysiak, sternik katowickiego pierwszoligowca.
Więcej na ten temat miał do powiedzenia Wojciech Cygan, który dowodził przy Bukowej za kadencji Moskala. - Dobrze wspominam współpracę z tym szkoleniowcem. Wyniki rzeczywiście nie były najlepsze, ale trzeba mieć na uwadze, że w końcówce sezonu graliśmy juniorami. Jedyne do czego można było mieć zastrzeżenia, to słaby styl gry drużyny, bo ten naprawdę pozostawiał wiele do życzenia. Z trenerem Moskalem rozstaliśmy się jednak w zgodzie. Nadal zresztą utrzymujemy kontakt - przyznaje były kurator śląskiego klubu.