Przebudzenie outsidera - relacja ze spotkania Górnik Zabrze - Arka Gdynia

Łatwego i szybkiego zwycięstwa spodziewali się w piątkowy wieczór fani Górnika. Zabrzanie mierzyli się bowiem z Arką Gdynia, która po siedemnastu kolejkach plasowała się w strefie spadkowej, a na wyjeździe nie zdobyła dotąd bramki. Wielkie wyjazdowe przebudzenie podopiecznych Dariusza Pasieki nastąpiło w piątek.

Pierwsze minuty meczu nie wskazywały na to, że w Zabrzu może dojść w piątek do niespodzianki. Górnik mecz zaczął z animuszem i od pierwszego gwizdka sędziego to gospodarze dyktowali warunki gry. Dobre okazje podbramkowe mieli Daniel Sikorski i Grzegorz Bonin, ale po ich strzałach piłka nie trafiła w światło bramki. Zupełnie inaczej było za to po próbie Roberta Jeża, który po świetnym zagraniu Sikorskiego wpadł z piłką w pole karne Arki i uderzył na bramkę. Piłka odbiła się od słupka, przeszła po linii i trafiła w drugi słupek, po czym wyszła w pole, co wykorzystali obrońcy gdynian wybijając piłkę daleko od własnej bramki.

Kilkanaście minut później słowacki rozgrywający Górnika odkuł sobie jednak poprzednie niepowodzenie dogrywając piłkę w pole karne wprost na głowę Adama Banasia, który wpakował piłkę do siatki. W kolejnych minutach do roboty wzięli się gdynianie. Najpierw groźnie sprzed linii pola karnego uderzał Tadas Labukas, a chwilę później był już remis. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Pawła Zawistowskiego głową futbolówkę do siatki skierował Emil Noll. Było to pierwsze wyjazdowe trafienie żółto-niebieskich w tym sezonie.

Podopieczni Dariusza Pasieki nie zamierzali jednak spocząć na laurach i po doprowadzeniu do wyrównania dążyli do objęcia prowadzenia. Sztuka ta gdyńskiej drużynie udała się sześć minut po wznowieniu gry po przerwie i znów na pierwszy plan wysunął się kongijski lewy obrońca Arki. Przyjął piłkę na lewym skrzydle, ograł Michała Bembena i zdecydował się na strzał sprzed linii pola karnego. Piłka rykoszetem trafiła jeszcze w Banasia i tuż przy prawym słupku wpadła do bramki Adama Stachowiaka.

Górnik rzucił się do odrabiania strat, ale czynił to chaotycznie. Arka broniła się bardzo mądrze i groźnie kontratakowała. Przełom nastąpił po zmianach, na jakie zdecydował się Adam Nawałka. Szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy ściągnął z boiska bezproduktywnego w drugiej połowie Michala Gasparika zastępując go Marcinem Wodeckim. Młody skrzydłowy wkrótce stał się bohaterem drużyny gospodarzy. Po zagraniu Jeża z rzutu wolnego źle piłkę wybijali obrońcy Arki, ta wpadła pod nogi Wodeckiego, który silnym strzałem pod poprzeczkę doprowadził do wyrównania.

Kiedy wydawało się, że nic się już w tym meczu nie wydarzy akcję w doliczonym czasie gry stworzyli goście. Po zagraniu ze środka pola z piłką w pole karne Górnika wszedł Noll i kąśliwie uderzył na bramkę, a piłka o metr minęła prawy słupek bramki Stachowiaka. - Cieszy to, że udało nam się przełamać i strzelić wreszcie bramki na wyjeździe. Szkoda dwóch straconych punktów, bo w naszej sytuacji każdy punkt jest na wagę złota. Miejmy nadzieję, że to spotkanie pozwoli nam uwierzyć w siebie i punktować w kolejnych meczach - dowodził po końcowym gwizdku sędziego Maciej Szmatiuk, kapitan Arki.

Górnik Zabrze - Arka Gdynia 2:2 (1:1)

1:0 - Banaś 24'

1:1 - Noll 38'

1:2 - Noll 52'

2:2 - Wodecki 79'

Składy:

Górnik Zabrze: Stachowiak - Bemben, Banaś, Jop, Magiera, Bonin, Marciniak, Przybylski, Gasparik (72' Wodecki), Jeż (84' Gierczak), Sikorski (72' Zahorski).

Arka Gdynia: Moretto - Bruma, Żołnierewicz, Szmatiuk, Noll, Giovanni (59' Ivanovski), Płotka, Bożok (78' Czoska), Zawistowski, Ross, Labukas (90+2' Skela).

Żółte kartki: Noll, Labukas, Ross (Arka).

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 8900.

Oceny drużyn:

Górnik Zabrze: 3,0 - Po strzeleckiej kanonadzie w meczu z Zagłębiem Lubin zabrzanie zagrali przeciętne, żeby nie rzec słabe spotkanie. Jak się okazuje dwadzieścia minut gry na mecz nie wystarcza, by sięgnąć po komplet punktów. Plus za zakończoną sukcesem gonitwę wyniku, co przy zwartych szykach obronnych Arki nie było zadaniem najłatwiejszym.

Arka Gdynia: 3,5 - Outsider tabeli w meczu z rozpędzonym beniaminkiem z Zabrza zagrał bez kompleksów. Gdynianie nie podłamali się straconą bramką i sukcesywnie dążyli do odrobienia strat, a następnie do objęcia prowadzenia. Duży plus za przełamanie trwającej dziesięć miesięcy niemocy strzeleckiej na terenie rywala.

Źródło artykułu: