Skuteczny "Banan" - echa meczu Górnik Zabrze - Arka Gdynia (wideo)

W swoim drugim w rundzie wiosennej spotkaniu na własnym stadionie Górnik Zabrze zremisował z Arką Gdynia 2:2 (1:1). Beniaminek w starciu z outsiderem przebył daleką podróż: od euforii, po objęciu prowadzenia do szaleńczej pogoni za remisem w ostatnich minutach gry.

Dla Górnika mecz z Arką Gdynia miał być drugim z rzędu starciem, w którym zabrzanie zgarną komplet punktów. Po bramce strzelonej przez Adama Banasia wielu fanów Trójkolorowych spoglądając na tabelę zaczęło szacować pozycję beniaminka po tym spotkaniu. Im większa była pewność siebie, w tym większe osłupienie wprawiły ich dwa trafienia autorstwa Emila Nolla. Po szaleńczej pogoni w końcówce gospodarze zdołali wyrównać, a piłkę do siatki skierował Marcin Wodecki.

Wirusowe żniwa

Dla Górnika mecz z Arką rozpoczął się już dzień wcześniej. Wszystko za sprawą spustoszenia, jakie w szatni zabrzańskiej drużyny siał wirus grypy żołądkowej przywieziony przez graczy drużyny Młodej Ekstraklasy z Lubina. Z tej przyczyny z kadry na to spotkanie wypadł najpierw Aleksander Kwiek, a przed ostatnim treningiem dołączył do niego także Michał Pazdan.

Trener Adam Nawałka zmuszony potrzebą chwili włączył do kadry debiutanta Gabriela Nowaka i wciąż nie będącego w pełni sił po kontuzji kości strzałkowej Piotra Gierczaka. Na boisku pojawił się jednak tylko ten drugi, zmieniając w ostatnich minutach gry Roberta Jeża. „Gierek” przebywając na boisku łącznie dziewięć minut nie miał jednak zbyt wielu okazji do pokazania swoich umiejętności.

Passa trwa

Od pięciu lat Górnik nie potrafi w lidze pokonać Arki Gdynia. Dziś pewne już jest, że passa ta przedłuży się o przynajmniej pół roku. Od powrotu żółto-niebieskich do ekstraklasy w sezonie 2005/06 obie jedenastki stoczyły osiem bojów o ligowe punkty. Pięć triumfów odnieśli gracze Arki, dwa razy padał remis i raz triumfował Górnik, wiosną 2006 roku.

Od tego czasu oba zespoły starły się jeszcze sześć razy, z czego cztery wygrała Arka i dwa razy zespoły przy Roosevelta dzieliły się punktami. Co ciekawe, oba mecze w Zabrzu zakończyły się wynikiem 2:2. - Przed tygodniem przełamaliśmy passę w meczu z Zagłębiem Lubin. Teraz nie udało nam się wygrać z Arką, ale gdybyśmy co tydzień przełamywali jakąś passę może byłoby za kolorowo. Taki zimny prysznic nam się przyda - mówi ze śmiechem Adam Banaś, kapitan Górnika.

Przebudzenie outsidera

Dla Arki dwa trafienia w Zabrzu były pierwszymi bramkami zdobytymi na wyjeździe w tym sezonie. Wcześniej gdynanie zdołali zaledwie dwa mecze bezbramkowo zremisować. - Może wreszcie po tym meczu przestanie się mówić, że Arka nie potrafi strzelać bramek na naturalnej murawie. Strzeliliśmy dwie bramki na wyjeździe, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Szkoda, bo trzy punkty były na wyciągnięcie ręki - przyznaje Paweł Zawistowski, pomocnik gdyńskiej drużyny.

Trafienia w meczu z Górnikiem miały szczególny smak także dla Emila Nola. Kongijczyk z niemieckim paszportem dotąd nie zdołał ani razu wpisać się na listę strzelców na boiskach polskiej ekstraklasy. W Zabrzu uczynił to dwukrotnie. Najpierw skierował do siatki piłkę dogrywaną z rzutu wolnego głową, a potem skutecznie wykończył efektowny rajd lewym skrzydłem.

Lider z Żiliny

Na lidera drugiej linii Górnika wyrasta zgodnie z przewidywaniami Robert Jeż. Słowacki rozgrywający drużyny z Roosevelta po bramce strzelonej przed tygodniem Zagłębiu Lubin (5:1) w meczu z Arką miał udział przy obu trafieniach dla zabrzańskiej drużyny. Najpierw po jego dośrodkowaniu z rzutu wolnego pierwszą bramkę zdobył Adam Banaś, a w drugiej połowie z silnie bitym zagraniem Słowaka po stałym fragmencie gry nie umieli poradzić sobie defensorzy gdynian, co wykorzystał Marcin Wodecki strzelając bramkę na wagę cennego punktu.

Na początku spotkania Jeż mógł mówić o wielkim pechu. Po zagraniu Daniela Sikorskiego Słowak wpadł z piłką w pole karne gości i uderzył na bramkę, ale piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka, przeszła wzdłuż linii bramkowej, trafiła w drugi słupek i wyszła w pole.

Po meczu były kapitan MSK Żilina cieszył się ze zdobytego oczka. - Przed meczem mierzyliśmy w zwycięstwo, ale z przebiegu spotkania remis nie jest złym wynikiem. Zdobyliśmy punkt, który pozwolił nam utrzymać przewagę nad drużynami, które w tabeli zajmują niższe pozycje. Chcemy teraz pokusić się o pierwsze w tej rundzie zwycięstwo na wyjeździe - zapowiada 29-letni pomocnik.

Słowaków trzech

Obok wcześniej wspomnianego Jeża w wyjściowych jedenastkach obu drużyn pojawiło się jeszcze dwóch zawodników ze Słowacji. Na lewym skrzydle Górnika zagrał Michal Gasparik a w linii pomocy Arki grę kreował Miroslav Bożok.

Z wymienionego tercetu najsłabiej spisał się Gasparik, który po błysku w meczu z Miedziowymi w piątek na boisku był właściwie niewidoczny. Można mu na siłę przypisać udział przy pierwszej bramce dla Górnika, bo po faulu na nim sędzia odgwizdał wolny, przy którym asystował Jeż, ale i tak to marne pocieszenie.

Bożok z kolei pokazał się z dobrej strony. Był aktywny w ofensywie i zaliczył asystę przy pierwszej bramce Nolla świetnie wrzucając piłkę z prawej strony boiska po rzucie wolnym. Kilkukrotnie groźnie uderzał też na bramkę, ale droga ani razu nie znalazła drogi do siatki.

"Pszczółka" zrobił różnicę

Widząc nieporadność swoich podopiecznych w ofensywie na osiemnaście minut przed upływem regulaminowego czasu gry trener Nawałka wpuścił na boisko Tomasza Zahorskiego i Marcina Wodeckiego. Na placu gry zastąpili wcześniej wspomnianych Sikorskiego i Gasparika. O ile "Zahor" zbytniego ożywienia w poczynania ofensywne Górnika nie wniósł, to "Pszczółka" pokazał się z bardzo dobrej strony i siedem minut po wejściu na boisko doprowadził do wyrównania.

Dla urodzonego w Rybniku skrzydłowego była to czwarta bramka w tym sezonie. Wcześniej wpisał się na listę strzelców w meczach z Lechią Gdańsk (1:5) i dwukrotnie w starciu z Lechem Poznań (2:0). Z trafieniem ambitny zawodnik wiąże określone nadzieje. - Mam nadzieję, że uda mi się wskoczyć do wyjściowej jedenastki na Ruch. Jesienią też zagrałem od początku w czwartym meczu i chciałbym, żeby historia zatoczyła koło - przyznaje 23-letni pomocnik górniczej drużyny.

Skuteczny "Banan"

W meczu z Arką drugą bramkę w tym sezonie zdobył Adam Banaś. Kapitan beniaminka ekstraklasy wcześniej wpisał się na listę strzelców w meczu z Zagłębiem Lubin. Piątkowe trafienie było dla niego bramką strzeloną w drugim meczu z rzędu. Kibicom od razu przypomniała się świetna runda wiosenna z sezonu 2008/09, kiedy "Banan" został najskuteczniejszym strzelcem drużyny strzelając cztery bramki.

Co warte uwagi, jedno z tych trafień dało zabrzanom cenne zwycięstwo nad Ruchem Chorzów w Wielkich Derbach Śląska na Stadionie Śląskim.

Czy w piątkowym derbowym starciu kapitan Trójkolorowych znów pokona golkipera Niebieskich? - Nie podpalam się specjalnie. Chciałbym przede wszystkim z Ruchem wygrać. Zapowiada się naprawdę fajny mecz i dobrze by było dopisać na swoje konto kolejny komplet punktów. Dwa lata z rzędu królujemy na Śląsku, więc dlaczego mielibyśmy tej passy nie podtrzymać dłużej - wskazuje lider drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.

Zobacz trafienie Adama Banasia w Wielkich Derbach Śląska na Stadionie Śląskim!

Powrót prezesa

Podczas meczu z Arką swoje miejsce na loży honorowej zajął prezes Górnika, Łukasz Mazur. Sternik śląskiego klubu ostatniego pojedynku beniaminka z Zagłębiem Lubin na żywo oglądać nie mógł, z powodu zabiegu kolana, jaki przeszedł niespełna dwa tygodnie temu. W piątkowy wieczór szef klubu z Roosevelta lekko utykając pojawił jednak na stadionie i jak zwykle tryskał humorem.

Nieco mógł mu go zepsuć wynik potyczki z outsiderem, ale włodarze zabrzańskiego klubu nie zamierzają załamywać rąk. - Walczymy przede wszystkim o spokojne utrzymanie. Jak sobie ten cel zapewnimy zobaczymy na co będzie drużynę stać w kolejnych meczach - powtarza do znudzenia Andrzej Orzeszek, dyrektor sportowy najbardziej utytułowanego klubu w Polsce.

Radzionkowski narybek

Piątkowe starcie Górnika z Arką obserwowało kilku zawodników Ruchu Radzionków, do niedawna związanych z zabrzańskim klubem. Na trybunach pojawili się wypożyczeni z Zabrza do Cidrów Kamil Szymura i Adrian Świątek, a także Dawid Jarka, który przed rokiem trafił do pierwszoligowca na zasadzie transferu definitywnego.

Co ciekawe obok kolegów z drużyny zasiadł także Miłosz Przybecki. Reprezentant Polski do lat 20. również reprezentujący barwy beniaminka zaplecza ekstraklasy latem przeniesie się do Zabrza i powoli przyzwyczaja się do atmosfery stadionu im. Ernesta Pohla.

Kogut dla kapitana

Tradycyjnego koguta po piątkowym meczu otrzymał od Stanisława Sętkowskiego Adam Banaś. Kapitan Trójkolorowych strzelił bramkę dającą Górnikowi prowadzenie i był pewnym punktem zabrzańskiej defensywy. Po końcowym gwizdku sędziego nagrody jednak nie odebrał.

Powód? Bezpośrednio z murawy "Banan" trafił pod opiekę klubowego lekarza. Po jednym z ostatnich starć w meczu gracz śląskiej drużyny oberwał łokciem od walczącego o piłkę Nolla i schodził z boiska brocząc krwią, z kilkucentymetrowym cięciem na dolnej wardze.

- Lekarz nałożył mi sześć szwów, ale czasami tak jest, że punkty zdobyte na boisku trzeba przypłacić zdrowiem - mówi ze śmiechem waleczny defensor górniczej jedenastki.

Komentarze (0)