W końcu się przełamali
Ostatnio piłkarzom Śląska Wrocław z zespołem z Gdańska grało się wyjątkowo trudno. Warto nadmienić, że po powrocie do ekstraklasy z gdańszczanami zawodnicy WKS-u jeszcze nie wygrali. Do czasu, a dokładnie do 19 marca 2011 roku. Tym razem rozpędzeni chłopcy Oresta Lenczyka rozprawili się z kolejnym zespołem. - Mój bilans z Lechią był strasznie niekorzystny. Bardzo chciałem to spotkanie wygrać i udało się - powiedział po spotkaniu Sebastian Mila, kapitan wrocławian, który w meczu popisał się świetną asystą.
Trzynastka - szczęśliwa czy nie?
Już dwanaście spotkań z rzędu bez ligowej porażki mają na swoim koncie piłkarze Śląska Wrocław. Taka seria wywindowała ich już na wysokie miejsce w tabeli. Pod wodzą nestora polskich trenerów drużyna z Wrocławia w lidze nie przegrywa. - Gratuluję trenerowi Lenczykowi podtrzymania passy i kolejnego zwycięstwa - komentował Tomasz Kafarski, szkoleniowiec drużyny z Gdańska. Po przerwie na potyczki reprezentacji narodowych przed Śląskiem trudne zadanie - starcie w Poznaniu z mistrzem Polski. - Do następnego spotkania musimy się dobrze przygotować i to jest najważniejsze, żeby powoli piąć się w górę tabeli. My twardo stoimy na ziemi. Będziemy chcieli jakieś punkty przywieźć z Poznania - powiedział Przemysław Kaźmierczak. - Nie możemy się już doczekać tego spotkania - odparł w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tadeusz Socha.
- Trzynastka jest dla mnie liczbą szczęśliwą, bo nie przegramy na Lechu - w swoim stylu skomentował natomiast Łukasz Gikiewicz. Mecz z Lechem zaplanowano na 1 kwietnia.
Kaźmierczak na króla strzelców?
Ósmą bramkę w sezonie strzelił Przemysław Kaźmierczak, który co ważne, gra jako defensywny pomocnik. Zawodnika z takim uderzeniem i tak precyzyjnym strzałem głową chciałby mieć chyba każdy trener w ekstraklasie. - Myślę, że mamy atut w postaci Przemka - mówi Tadeusz Socha. A co na to sam główny zainteresowany? - Robię swoje na boisku - z korzyścią dla zespołu. Przy moim strzale, kiedy padła bramka, mierzyłem w długi słupek. Dobrze uderzyłem i wpadło - powiedział "Kaz". Do lidera klasyfikacji strzelców, Andrzeja Niedzielana, były reprezentant Polski traci zaledwie dwa gole. Mógłby mieć on tyle samo bramek na koncie, gdyby wykorzystał dwa przestrzelone rzuty karne. - Tych bramek byłoby trochę więcej. Nie przykładam uwagi do walki o króla strzelców. Najważniejsze są punkty dla nas. Z kolejnego trafienia bardzo się cieszę, ale najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty i idziemy w górę tabeli, czyli tam, gdzie powinniśmy być - dodał.
Defensywny Śląsk
- Byłem troszeczkę zaskoczony postawą Śląska, który grał bardzo zachowawczą piłkę, ale być może to był sposób na Lechię - mówił na konferencji prasowej po spotkaniu szkoleniowiec Lechistów. W podobnym tonie wypowiadali się i zawodnicy tego klubu. - Widziałem Śląsk na Legii i w Białymstoku, gdzie grali bardziej otwartą piłkę. Myśleliśmy, że będziemy mieli więcej miejsca za ich drugą linią, za plecami obrońców. Tego miejsca w ogóle nie było, bo cofnęli się całą drużyną. To nie jest żadne usprawiedliwienie dla nas - skomentował Łukasz Surma. A co na to wrocławianie?
- Zdecydowaliśmy się na grę taką, aby: po pierwsze - nie dać się Lechii wyszumieć. Szczególnie chodziło o to, aby przez pierwsze czterdzieści pięć minut Lechia nas nie stłamsiła bramkami - stwierdził Orest Lenczyk.
Nerwowa końcówka
Śląsk z Lechią prowadził już 2:0, ale końcówka była nerwowa. Lechiści zdobyli kontaktowe trafienie i dążyli do doprowadzenia do remisu. - Zabrakło jednej bramki i by było 2:2. Ciężko się z tym pogodzić, bo mieliśmy możliwości, żeby w tych ostatnich piętnastu minutach strzelić drugą bramkę i przynajmniej zremisować. Powinniśmy tak zagrać od początku meczu, a nie od drugiej połowy - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Kamil Poźniak. Śląsk przetrwał jednak ataki drużyny z Gdańska. - Jestem szczęśliwy, że już jest po meczu. - rozpoczął swoją wypowiedź na konferencji prasowej nestor polskich trenerów. - Zawodnicy Lechii strzelili bramkę i to jest normalne, że drużyna atakuje, dostaje skrzydeł. Tak to już wychodzi - wyjaśniał postawę swoją i kolegów Tadeusz Socha.
Lechiści wracają do domu
Zawodnicy Lechii z Gdańska wyjechali dawno temu - w piątek 11 marca. W tym czasie gdańszczanie rozegrali dwa mecze w ekstraklasie i jeden w Pucharze Polski. Remis w pucharowych rozgrywkach dał im awans do półfinału, a w lidze pokonali oni Jagiellonię Białystok i przegrali ze Śląskiem Wrocław. W sumie w autokarze Lechiści pokonali około 1500 kilometrów. - Jest m żal, że tydzień spędziłem poza domem bez rodziny, czego bardzo nie lubię, a przywozimy tylko zwycięstwo z Jagiellonią i puchar. Tego mi jest najbardziej żal, bo w takiej formie jak byliśmy w meczu ze Śląskiem to równie dobrze można było jechać w tą stronę i wracać - powiedział kapitan Lechii Łukasz Surma.
Mecz przyjaźni
Kibice Śląska i Lechii od lat żyją ze sobą w zgodzie. Widać to było w sobotę na trybunach stadionu przy ulicy Oporowskiej. Obiekt wypełnił się praktycznie do ostatniego miejsca. - Kibice stworzyli fantastyczne widowisko, bawili się świetnie na trybunach, a przy tym świetnie dopingowali - powiedział Sebastian Mila dla którego spotkania z gdańszczanami mają szczególne znaczenie.