Wielkie emocje w Wodzisławiu - relacja z meczu Piast Gliwice - ŁKS Łódź

Liczyli na ogranie lidera rozgrywek, ale przyszło im zadowolić się tylko remisem. Piłkarze Piasta Gliwice w niesamowitych okolicznościach ugrali w piątkowym spotkaniu jedno oczko. W pewnym momencie meczu przegrywali już 0:2, a przy stanie 1:2 przyszło im grać w osłabieniu.

Hit tej serii starć lepiej rozpoczęli łodzianie. Piast miał poważny problem z wymienieniem kilku celnych podań. Już w 5 .minucie piłkę do siatki skierował Marcin Mięciel, ale w tej sytuacji sędzia dopatrzył się spalonego.

W miarę upływu czasu gospodarze prezentowali się coraz lepiej i zaczęli przejmować inicjatywę w tym spotkaniu. W 25. minucie świetną interwencją po strzale Bartłomieja Sielewskiego popisał się Bogusław Wyparło. 60 sekund później ładnie z ostrego kąta kropnął Maycon, ale w tej sytuacji futbolówka minimalnie minęła słupek bramki. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy gra się bardzo zaostrzyła. Dość powiedzieć, że prowadzący to spotkanie arbiter w przeciągu siedmiu minut pokazał cztery żółte kartoniki.

W 30. minucie powinno było być 1:0 dla gospodarzy, ale bramkarz łodzian pokazał się ze znakomitej strony broniąc strzał Jana Buryana z czwartego metra. Na dziewięć minut przed przerwą ponownie dobrym refleksem wykazał się Wyparło. Tym razem świetnie interweniował po uderzeniu Mateusza Matrasa. Wydawało się, że bramka dla Piasta wisi w powietrzu, ale gliwiczanie boleśnie przekonali się o tym, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Tuż przed gwizdkiem do bezpańskiej piłki na szesnastym metrze dopadł Bartosz Romańczuk i zmusił do kapitulacji Jakuba Szmatułę, dając prowadzenie przyjezdnym.

Po zmianie stron Piast rzucił się do odrabiania strat, ale… to goście zadali kolejny cios. Niedługo po wznowieniu gry Szmatuła źle interweniował po strzale Romańczuka, a jego błąd z zimną krwią wykorzystał Mięciel. Było 2:0 dla gości i wydawało się, że jest już po zawodach.

Piłkarze Marcina Brosza kolejny raz udowodnili jednak, że potrafią walczyć o korzystny wynik nawet z pozoru w beznadziejnej sytuacji. W 58. minucie sygnał do ataku dał Jakub Biskup. Filigranowy skrzydłowy niebiesko-czerwonych skorzystał ze świetnego podania Bartosza Iwana i zdobył kontaktowego gola. Kiedy chwilę później drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Mariusz Zganiacz, wielu postawiło już krzyżyk na gliwiczanach. Oni tymczasem nie poddali się. Na murawie w ogóle nie było widać, że grają w osłabieniu, bo pod pole karne gości co chwila sunęły ataki. W 68. minucie po znakomitej akcji Maycona na listę strzelców ponownie wpisał się Biskup. Zrobiło się 2:2 i można było przypuszczać, że kolejne trafienia wiszą w powietrzu. Na dwanaście minut przed końcem meczu bohaterem Piastunek mógł zostać Iwan, ale piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce.

Starcie ostatecznie zakończyło się podziałem punktów. Ten remis zdecydowanie bardziej ucieszył zespół ŁKS-u, bo łodzianie utrzymali czteropunktową przewagę nad Piastem.

Piast Gliwice - ŁKS Łódź 2:2 (0:1)

0:1 - Romańczuk 45+2'

0:2 - Mięciel 49'

1:2 - Biskup 58'

2:2 - Biskup 68'

Składy:

Piast Gliwice: Szmatuła - Lewczuk (46' Iwan), Krzycki, Matras, Szary, Biskup, Sielewski (52' Urban), Buryan (76' Gamla), Podgórski, Zganiacz, Maycon.

ŁKS Łódź: Wyparło - Gieraga, Łabędzki, Klepczarek, Kaczmarek (71' Kujawa), Woźniczka, Bykowski, Kłus, Mączyński, Romańczuk (79' Kosecki), Mięciel (90+1' Mowlik).

Żółte kartki: Zganiacz, Lewczuk, Podgórski, Iwan (Piast) oraz Kłus, Kaczmarek, Woźniczka, Kujawa (ŁKS).

Czerwona kartka: Zganiacz /61' za drugą żółtą/ (Piast).

Sędzia: Radosław Trochimiuk (Ostrołęka).

Widzów: 1200 (w tym 300 kibiców gości).

Źródło artykułu: