Przed meczem z Wisłą Kraków w Bytomiu punkt w starciu z liderem przyjęto by z zadowoleniem. Zawodnicy Polonii schodząc z boiska zadowoleni jednak nie byli. W przeciągu spotkania byli zespołem lepszym i dwukrotnie obejmowali w tym meczu prowadzenie. Wisła wyrównywała po stałych fragmentach gry, a druga bramka dla krakowskiej drużyny padła po rzucie karnym, którego być nie powinno.
Kibice przy Olimpijskiej nie zdążyli zająć jeszcze swoich miejsc, kiedy Polonia objęła prowadzenie. Z piłką z lewego skrzydła w pole karne Wisły wszedł Marcin Radzewicz, ale jak się wydawało Sergiej Pareiko do spółki z obrońcami zażegnali niebezpieczeństwo wybijając piłkę poza pole karne. Ku ich rozpaczy bezpańskiej futbolówki na lewym skrzydle dopadł Błażej Telichowski i wrzucił w pole karne, niepewnym wyjściem popisał się bramkarz krakowian, który wybił piłkę wprost pod nogi "Radzy", a ten nie miał problemów z wyprowadzeniem gospodarzy na prowadzenie.
Po objęciu prowadzenia bytomianie nie zamierzali poprzestać na jednej bramce i w dalszym ciągu atakowali bramkę lidera ekstraklasy. Wisła z kolei groźnie kontrowała i dwukrotnie wywalczyła rzut wolny w okolicach pola karnego rywala. Najpierw nad poprzeczką z rzutu wolnego piłkę posłał Tomas Jirsak, ale kilkanaście minut później z niemalże tego samego miejsca świetnie przymierzył Andraz Kirm i doprowadził do wyrównania zrywając pajęczynę w okienku bramki Marcina Juszczyka.
Bramka dodała animuszu akcjom Białej Gwiazdy. Swoje okazje mieli Goran Paljić i Tsvetan Genkow, ale nie zdołali trafić w światło bramki, a kiedy już bliscy szczęścia byli Jirsak i Patryk Małecki, to na wysokości zadania stawał golkiper Polonii. Ciekawie było także w polu karnym Wisły. Dwukrotnie bliski wyprowadzenia bytomian na prowadzenie był Przemysław Trytko, ale najpierw arbiter dopatrzył się przewinienia wychodzącego na czystą pozycję napastnika gospodarzy na Osmanie Chavezie, a chwilę później zabrakło centymetrów, by gracz Polonii zagrywaną z lewego skrzydła piłkę wepchnął do siatki.
W końcówce pierwszej połowy dwukrotnie do wysiłku Juszczyka zmusił Małecki, który najpierw dośrodkował w pole karne z lewego skrzydła po zagraniu Maora Meliksona, a chwilę później był o włos od wpakowania piłki do siatki po miękkiej wrzutce Kirma z prawego skrzydła. Do przerwy wynik się już jednak nie zmienił, a po zmianie połów Wisła... stanęła. Polonia za to rozkręcała się z minuty na minutę. Dziesięć minut po wznowieniu gry po przerwie świetne zagranie od Miroslava Barcika otrzymał Trytko, który powinien wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, ale mając przed sobą tylko bramkarza posłał piłkę nad poprzeczką.
Wkrótce sprawy w swoje nogi znów wziął Radzewicz, który w przeciągu kilku minut dał dwa ostrzeżenia wiślackiej defensywie. Najpierw strzał lewoskrzydłowego Polonii bez problemu złapał golkiper krakowian, chwilę później po jego uderzeniu piłka minimalnie minęła słupek wiślackiej bramki. Trzeciego ostrzeżenia już jednak nie było. Z kąśliwym uderzeniem "Radzy" sprzed linii pola karnego nie umiał sobie poradzić Pareiko, który odbił piłkę przed siebie, tam dopadł jej Trytko i zagrał wzdłuż linii do niepokrytego Dariusza Jareckiego, który w tej sytuacji nie mógł się pomylić i wyprowadził bytomian na prowadzenie.
Kilkadziesiąt sekund później powinna paść dla niebiesko-czerwonych bramka numer trzy i znów pierwszoplanową postacią był Radzewicz. Gracz Polonii wszedł z piłką jak w masło w pole karne Wisły, stanął oko w oko z Pareiko, położył bramkarza krakowian na ziemię i oddał strzał z niemal zerowego kąta. Ku rozpaczy bytomskiej widowni piłka zamiast wpaść do siatki zatrzymała się na słupku. Nie zmieniało to jednak faktu, że w dalszym ciągu to Polonia miała w tym momencie trzy punkty.
Radość kibiców gospodarzy trwała jednak krótko. Pięć minut później sędzia Marcin Borski podyktował rzut karny dopatrując się faulu Michala Hanka na Genkowie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby walka nie toczyła się w tej sytuacji bark w bark, a obaj zawodnicy nie runęli na murawę w chwili, gdy zagrywana przez Meliksona z prawego skrzydła piłka nie znajdowała się już w rękach Juszczyka. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Małecki i silnym strzałem w prawy róg doprowadził do wyrównania.
Polonia nie podłamała się jednak i znów rzuciła się do ataku. Bytomianie szukali szczęścia po ataku pozycyjnym, a goście z Krakowa próbowali kontrować. Akcję meczu Polonia stworzyła w przedostatniej minucie regulaminowego czasu gry. Po szybkiej kontrze z piłką w polu karnym Wisły znalazł się Barcik, ale zamiast wpakować piłkę do siatki, posłał futbolówkę nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry swoją szansę mieli także krakowianie, ale Kirm w dogodnej sytuacji posłał piłkę tuż obok słupka.
Po końcowym gwizdku sędziego prawo do zadowolenia mieli tylko podopieczni trenera Roberta Maaskanta, którzy dzięki wynikom meczów bezpośrednich rywali do walki o mistrzowską koronę powiększyli swoją przewagę nad wiceliderem do pięciu punktów. Polonia z kolei kolejne dwa oczka musiała zapisać po stronie strat. To już trzeci mecz tej wiosny, po GKS Bełchatów i Koronie Kielce, w którym niebiesko-czerwoni prowadząc dają sobie wydrzeć dwa punkty.
Polonia Bytom - Wisła Kraków 2:2 (1:1)
1:0 - Radzewicz 2'
1:1 - Kirm 19'
2:1 - Jarecki 63'
2:2 - Małecki (k.) 69'
Składy:
Polonia Bytom: Juszczyk - Chomiuk, Hanek, Żytko, Telichowski, Barcik, Dziewulski (32' Jarecki), Tymiński, Kobylik (80' Matusiak), Radzewicz, Trytko (73' Wojsyk).
Wisła Kraków: Pareiko - Cikos (52' Burliga), Jaliens, Chavez, Paljić, Małecki, Jirsak (66' Sivakov), Sobolewski (88' Żurawski), Melikson, Kirm, Genkow.
Żółte kartki: Dziewulski, Jarecki, Tymiński, Hanek, Kobylik (Polonia) - Sobolewski, Burliga (Wisła).
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 4500.
Oceny drużyn:
Polonia: 4,5 - Bytomianie w starciu z Wisłą zaprezentowali futbol kompletny. Strzelili liderowi dwie bramki i stworzyli sobie kilka klarownych sytuacji na kolejne trafienia. Co prawda gracze Polonii nie ustrzegli się błędów w defensywie, ale szczęście sprzyjało w tym meczu drużynie lepszej.
Wisła: 2,5 - Gdyby mecz w Bytomiu porównać do walki "Pudziana" z Najmanem, to tym drugim w niedzielne popołudnie była właśnie Biała Gwiazda. Krakowianie zagrali słabe spotkanie, szczególnie w defensywie. Ta przypominała raczej dojrzałą holenderską Goudę niż obronę zespołu o mistrzowskich aspiracjach.