W 24. minucie były pomocnik Floty Świnoujście otworzył wynik, zamieniając na gola świetne prostopadłe podanie Piotra Reissa. - Fajnie się złożyło, że mogłem ucieszyć widownię. Nie spodziewałem się, że na mecz przyjdzie aż tylu kibiców. Najważniejsze jest zwycięstwo, ale nie ukrywam, że po cichu raduję się także z bramki - przyznał Michał Ciarkowski.
W rundzie jesiennej młody pomocnik zdobył pięć goli dla Floty, teraz z podobną łatwością trafia do siatki w zespole z Drogi Dębińskiej. - To pozytywne, że w Poznaniu idzie mi równie dobrze jak w poprzednim klubie. Ostatnie trafienia cieszą nieco bardziej, bo pochodzę ze stolicy Wielkopolski i nigdy nie ukrywałem, że chcę tutaj wrócić. Będę robił wszystko, by w Warcie wypaść jak najlepiej.
W niedzielę jedynym mankamentem w grze ekipy Bogusława Baniaka była niska skuteczność. W pierwszej połowie gospodarze mieli tak dużą przewagę, że powinni zdobyć więcej niż jednego gola. Nie wykorzystali jednak kilku sytuacji i w konsekwencji do końca nie byli pewni zwycięstwa. - Komplet punktów mogliśmy zapewnić sobie znacznie wcześniej niż w 87. minucie. Były ku temu okazje zarówno przed przerwą, jak i po zmianie stron. Tuż po jednej ze stuprocentowych sytuacji GKS strzelił gola na 1:1. Wszystko jednak skończyło się dobrze, ostatecznie wygraliśmy po raz trzeci z rzędu - dodał Ciarkowski.
22-letniego pomocnika nie dziwi fakt, że Warta lepiej przystosowała się do fatalnego stanu boiska. - Katowiczanie u siebie mają zdecydowanie lepszą płytę, natomiast my w tygodniu poprzedzającym spotkanie trenowaliśmy na kiepskiej murawie. Dlatego nawierzchnia Stadionu Miejskiego niczym nas nie zaskoczyła.
W najbliższy piątek drużynę Bogusława Baniaka czeka spore wyzwanie. Warciarze zagrają na wyjeździe z liderem I ligi, ŁKS Łódź. - Nie wiem, czy to spotkanie można określić jako najtrudniejsze z dotychczasowych. W naszej sytuacji każdy mecz jest niezwykle istotny, dlatego jedziemy wygrać i pokazać, że nie jesteśmy słabsi od zespołu, który zajmuje 1. miejsce w tabeli - zakończył Ciarkowski.