- Pokazaliśmy, że potrafimy grać dobry futbol. Mecz stał na wysokim poziomie, takim jaki lubią widzowie. Oczywiście błędy miały miejsce i spowodowały porażkę, ale one są wliczone w tę grę. Dziękuję piłkarzom, że się nie oszczędzali - powiedział po końcowym gwizdku trener Raimondas Zutaustas.
Litwini napędzili nieco strachu Hiszpanom, gdy w 57. minucie Marius Stankevicius doprowadził do wyrównania. - Po naszej bramce zawodnicy chyba za bardzo poczuli, że mogą trafić raz jeszcze. Emocje wzięły górę, straciliśmy gola, próbowaliśmy atakować i zostaliśmy skontrowani. Tym niemniej zespół nie złożył broni i walczył do końca. Trzeba pamiętać, że Hiszpania to w końcu mistrz świata - opisywał przebieg rywalizacji selekcjoner gospodarzy.
74 minuty w wyjściowym składzie rozegrał Darvydas Sernas. Snajperowi Widzewa tym razem nie udało się jednak pokonać Ikera Casillasa. - Mistrzowie pokazali, że są silniejsi. Szanse trzeba było oceniać realistycznie, ale po zdobyciu bramki pojawiła się nadzieja. Czegoś jednak zabrakło, trochę szczęścia i umiejętności. Prawdopodobnie przeceniliśmy nasze możliwości, ruszyliśmy do przodu i zostaliśmy ukarani - narzekał Sernas.
Porażka z La Roja sprawiła, że Litwa w tabeli grupy I wciąż zajmuje 4. lokatę z 4 punktami za plecami Czech i Szkocji. - Wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć o drugie miejsce - uważa Zutaustas. W perspektywie żółto-zieloni mają jeszcze bowiem dwa pojedynki z "czerwoną latarnią", Liechtensteinem. - Z Czechami i Szkotami jesteśmy w stanie rywalizować - dodaje Stankevicius. - Cieszy, że pokazaliśmy się dobrze nie tylko w defensywie, ale i ofensywie. Strzelamy już gole kilka meczów z rzędu. Oznacza to, że jesteśmy na dobrej drodze - komentuje Sernas, najlepszy piłkarz Litwy w 2010 roku.
Pojedynek odbył się w trudnych warunkach kameralnego stadionu w Kownie. - Smutne, że musieliśmy grać na takim boisku. To pokazuje podejście premiera i opinii publicznej do futbolu. Uważa się, że jest tylko jeden popularny sport, który przyciąga na Litwę wielu turystów. Buduje się mnóstwo hal koszykarskich, a nie mamy żadnego stadionu piłkarskiego o wysokim standardzie. Wskutek tego będziemy coraz bardziej negatywnie postrzegani na świecie, a chcielibyśmy stać się sławni pozytywnie - ocenił gorzko defensor Valencii, Stankevicius.
Stankevicius ładnym strzałem z dystansu pokonuje Casillasa: