Pomeczowe komentarze obfitowały w wypowiedzi dotyczące sytuacji, po której zespół Oresta Lenczyka objął prowadzenie. Sędzia Hubert Siejewicz podyktował rzut karny za faul Huberta Wołąkiewicza na Łukaszu Gikiewiczu. Wątpliwości wzbudziło nie tylko samo przewinienie, ale także miejsce, w którym do niego doszło. - Nie wiem czy był faul, natomiast jeśli miał on miejsce, to na pewno przed szesnastką. W tym zdarzeniu najpierw interweniował Hubert, później dołączyłem jeszcze ja i właśnie wtedy arbiter wskazał na "wapno" - opowiedział Marcin Kikut.
Defensor Kolejorza miał również wątpliwości co do czerwonej kartki, którą w doliczonym czasie gry obejrzał Wołąkiewicz. - Myślę, że ten kartonik został wyciągnięty nieco pochopnie. Nie chcę się jednak czepiać, bo ogólnie sędzia prowadził zawody poprawnie.
Mecz Lecha ze Śląskiem odbył się na nowej, równej murawie. Mimo to poznaniacy, którzy wcześniej słynęli z niezłej gry kombinacyjnej, nie zachwycili swoją postawą. Mało było w ich akcjach podań po ziemi. - Zgadza się, ale nie zawsze wszystko wychodzi, nie zawsze również przeciwnik pozwala nam grać tak, jakbyśmy chcieli. Poza tym górne podania to też element futbolu i wcale nie zakładamy, że będziemy ich za wszelką cenę unikać - stwierdził były piłkarz Amiki Wronki.
Czy Śląsk faktycznie jest aż tak silnym rywalem jak wskazywałby na to jego bilans - 13 spotkań bez porażki? - Jeśli nie przegrywa tylu meczów z rzędu, to oczywiście, że jest mocny, a poza tym skuteczny. Z tym faktem nie ma co polemizować, wyniki mówią same za siebie - oznajmił Kikut.
W najbliższej kolejce lechici udadzą się do Warszawy na pojedynek z Polonią. Czarne Koszule znajdowały się ostatnio w kryzysie, ale zdołały się przełamać, zwyciężając na wyjeździe Koronę Kielce. - Nikogo nie lekceważymy. Bez względu na to jaką formę prezentowała ostatnio Polonia, na pewno będziemy mieli ciężko. Zresztą graliśmy z tym zespołem w Pucharze Polski i wiemy, na co go stać - zakończył Kikut.